Według propozycji od 2015 roku znacznie spadnie wsparcie za produkcję tzw. zielonej energii.
Teraz każdy producent zielonej energii dostaje za nią ok. 470 zł za 1 MWh, z czego 280 zł to cena certyfikatu potwierdzającego pochodzenie energii z odnawialnych źródeł (odkupują je firmy, które produkują energię np. z węgla), a reszta to cena rynkowa za prąd. Ale Ministerstwo Gospodarki chce wprowadzić współczynnik tzw. redukcji certyfikatów. Z przekazanych informacji wynika, że dla farm wiatrowych przydział certyfikatów zostanie obcięty o mniej więcej jedną czwartą. O 30 proc. może zmaleć wsparcie dla energii powstającej przez współspalanie biomasy w elektrowniach. Zielone certyfikaty stracą całkowicie elektrownie oddane do użytku przed 1997 r. – W przypadku dużej energetyki wodnej stoimy na stanowisku, że nie ma czego wspierać – mówi Tomasz Dąbrowski, dyrektor departamentu energetyki w Ministerstwie Gospodarki.
Na takim rozwiązaniu najbardziej straci Energa, która ma hydroelektrownię we Włocławku. Polish Energy Partners, Polska Grupa Energetyczna i Tauron, które posiadają własne farmy wiatrowe, w przyszłości otrzymają za zieloną energię mniejsze wynagrodzenie.
Obecne wsparcie będzie prawdopodobnie obowiązywać do 2017 r. dla firm, które już posiadają certyfikaty. Tomasz Dąbrowski nie wyklucza skrócenia tego okresu. – Pozostaje kwestia praw nabytych. Na pewno będą podlegały ochronie już wszczęte postępowania o wydanie certyfikatów – dodaje.
Ministerstwo szacuje, że łączna wartość oszczędności wyniesie prawie 2 mld zł. Część tych pieniędzy „zostanie skierowana na technologie wymagające większego wsparcia". Na tym rozwiązaniu skorzystać ma przede wszystkim fotowoltaika (produkcja prądu z energii słonecznej), zostanie też wprowadzone wsparcie do produkcji ciepła z odnawialnych źródeł.