- Kolejne kroki to dalsze prace projektowe, w tym również plany wystąpienia do operatora sieci o wydanie warunków przyłączenia – poinformowała nas Beata Karpińska z biura prasowego Orlenu. Tym samym paliwowa spółka dołączyła do Kulczyk Investment i Polskiej Grupy Energetycznej, które mają już zgody na postawienie podobnych elektrowni w kilku lokalizacjach na polskim morzu. Wszystkie firmy jak na razie oszczędnie informują rynek o swoich projektach. Eksperci przewidują, że pierwsze farmy mogą ruszyć najwcześniej w 2020 roku.
W sumie resort wydał do tej pory siedem pozwoleń na umiejscowienie na morzu elektrowni wiatrowych i jedną decyzję odmowną. Chętnych na budowę wiatraków jest jednak znacznie więcej. Na decyzję ministerstwa czekają jeszcze 44 wnioski.
Najbardziej ambitne plany dotyczące rozwoju energetyki na morzu ma PGE. Do 2020 roku chce mieć aż 1000 MW w elektrowniach wiatrowych morskich (wielkość porównywalna z jednym dużym blokiem węglowym) i drugie tyle do 2025 roku. Dodatkowo zainwestuje jeszcze w 1000 MW w farmach lądowych. To dość śmiałe plany, zważywszy, że jak na razie ma zainstalowanych zaledwie 30 MW w jednej elektrowni wiatrowej usytuowanej na Górze Kamieńsk w okolicach Bełchatowa, a udział energii odnawialnej w jej miksie paliwowym wynosi tylko 3 proc. Natomiast moce wszystkich elektrowni wiatrowych zlokalizowanych w Polsce nie przekraczają 2000 MW.
Potrzebę inwestowania w ten segment energetyki dostrzegło także ministerstwo gospodarki. Polityka energetyczna Polski do 2030 roku zakłada budowę morskich farm wiatrowych, zwłaszcza we wschodniej części wybrzeża Morza Bałtyckiego. Ma to pomóc naszemu krajowi w zwiększeniu wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych. Resort szacuje, że potencjał rynkowy energetyki wiatrowej na morzu to 1,7 TWh wytworzonej energii elektrycznej oraz 550 MW mocy zainstalowanej w roku 2020.
Tymczasem eksperci ostrzegają, że bez rozbudowy sieci energetycznych z wielkich planów wyjdą nici. - Możemy rozwijać piękne projekty, ale co potem zrobimy z wyprodukowaną energią? Brakuje zarówno sieci, która dostarczy prąd z morza na ląd, jak i dobrze rozbudowanego systemu na lądzie. Jeśli już teraz nie zainwestujemy w dystrybucję, to powstanie co najwyższej jedna farma na morzu i tak zakończą się plany wielkich koncernów – skwitował Krzysztof Prasałek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Jego zdaniem rozwój energetyki na morzu to ogromna szansa dla Polski. – Budowa farm na morzu nie wiąże się z takimi problemami jak na lądzie, które często napotykają na opór okolicznych mieszkańców. Poza tym pociągnie za sobą rozwój nauki i techniki w naszym kraju, w tym np. produkcję urządzeń. Nic dziwnego, że w innych krajach już od dawna zauważmy tendencję wycofywania farm wiatrowych z lądu na morskie wody – dodaje Prasałek.