Rafał Lis: Ludzie robią sobie krzywdę nie eksploatując apetytu na ryzyko

Przez ponad 13 lat działalności w ramach private debt mieliśmy okazję przeanalizować ponad 10 tys. projektów i wciąż mam wrażenie, że ledwo „poskrobaliśmy” potencjał gospodarki – mówi Rafał Lis, partner w CVI DM.

Publikacja: 25.08.2025 06:00

Rafał Lis, parnter w CVI DM

Rafał Lis, parnter w CVI DM

Foto: Justyna Kastyak/materiały prasowe

W tym roku w Polsce widzieliśmy już dwie obniżki stóp procentowych. Jaki wpływ mają one na rynek private debt? Z jednej strony przecież ograniczają oprocentowanie obligacji, co z punktu widzenia inwestorów może być postrzegane jako wada, z drugiej to jednak jest to też oddech dla firm, które posiłkują się obligacjami, co teoretycznie może oznaczać mniejsze ryzyko.

Właściwą perspektywą dla inwestorów powinno być spojrzenie przez pryzmat realnych zysków. Przy racjonalnie prowadzonej polityce pieniężnej obniżki stóp związane są z wygasaniem napięć inflacyjnych, a w warunkach niskiej inflacji zdecydowanie łatwiej dostarczyć inwestorom atrakcyjne realnie stopy zwrotu. To zapominanie o realnym wymiarze wartości naszych inwestycji i oszczędności widać chyba najsilniej patrząc na obecną strukturę oszczędności gospodarstw domowych. Udział tych najbardziej konserwatywnych w postaci depozytów i rachunków oszczędnościowych, pomijając fakt, że jest jednym z najwyższych w Europie, to w okresie podwyższonej inflacji w ostatnich latach był niezawodną receptą na drastyczny uszczerbek realnej wartości oszczędności. W okresie, w którym inflacja znajdowała się poza celem, realna wartość środków zdeponowanych na rachunkach bankowych zmniejszyła się o ponad 300 mld zł. To wyraźnie więcej niż wartość wszystkich OFE, na które odkładaliśmy ponad 25 lat, i prawie 10-krotnie więcej niż zebrane do tej pory w programie PPK. Trwająca aktualnie intensywna dyskusja o możliwości transferu części oszczędności na inwestycje najczęściej koncentruje się na chęci zaoferowania możliwych zachęt podatkowych, tak jak w programie OKI. Nie negując możliwości sprowokowania większego zainteresowania produktami charakteryzującymi się zachętami podatkowymi, to daleko bardziej brakuje mi prób uświadomienia gospodarstwom domowym tego, że robią sobie krzywdę nie eksploatując swojego, nawet umiarkowanego apetytu na ryzyko, szczególnie przy długoterminowym charakterze oszczędności emerytalnych.

Są też wyzwania natury regulacyjnej.

Tak i widać to w ramach niezbyt szczęśliwej konstrukcji ankiet odpowiedniości w procesie MIFID, gdzie trzeba się solidnie natrudzić, aby zostać zakwalifikowanym jako nadający się do nabycia ryzykownych, czy nawet umiarkowanie ryzykownych produktów inwestycyjnych – nawet jeżeli miałyby stanowić ułamek portfela. Jednocześnie, zakładając depozyt bankowy, klient nie jest ostrzegany, że zgodnie z oficjalnymi prognozami NBP czy Ministerstwa Finansów poziom inflacji w okresie trwania depozytu z ogromnym prawdopodobieństwem przekroczy wartość odsetek po uwzględnieniu podatku Belki. Może nawet dość trywialne ostrzeżenie, najlepiej uzupełnione o symulację ile dokładnie złotych najpewniej realnie straci – na wzór KID-ów, mogłoby sprowokować klientów do przemyślenia alokacji swoich oszczędności. Na szczęście, wraz ze spadkiem inflacji ten proces realnej degradacji wartości środków zgromadzonych na rachunkach bankowych robi się coraz mniejszy, co nie zmienia faktu, że biorąc pod uwagę średnie oprocentowanie depozytów terminowych i środków na rachunkach, które kształtuje się obecnie na poziomie 1,6 proc., to przy oczekiwanej inflacji na najbliższy rok na poziomie 3,6 proc. oznacza realną stratę ponad 25 mld zł dla gospodarstw domowych.

Czytaj więcej

Private debt dla firm rodzinnych. Warto?

Trochę jednak odeszliśmy od pierwszego pytania o private debt.

Definiując cele w zakresie stóp zwrotu dla zarządzanych przez nas funduszy, w mniejszym stopniu przywiązujemy się do nominalnych poziomów, a bardziej skupiamy się na dostarczaniu premii w stosunku do stopy wolnej od ryzyka, na przykład WIBOR czy rentowności krótkoterminowych obligacji skarbowych. Z tego punktu widzenia zupełnie nie obawiamy się, czy te już zrealizowane, czy również te nadchodzące obniżki stóp mogą nam przeszkodzić w realizacji celów inwestycyjnych. To oczywiście nie dzieje się bez ryzyka. W ramach naszej działalności inwestycyjnej podejmujemy istotne ryzyko kredytowe, ale mam nadzieję, że odpowiednio świadomie i odpowiednio wynagrodzone inwestorom. Perspektywa przedsiębiorstw finansujących się na rynku obligacji korporacyjnych jest dokładnie odwrotna. Nie ma żadnych wątpliwości, że niższe nominalnie stopy procentowe i tym samym niższe koszty finansowe powinny wpływać na poprawę rentowności i mniejsze ryzyko niewypłacalności.

Niższe stopy procentowe mogą spowodować, że i emitentów na rynku private debt będzie mniej?

Udział kredytów i pożyczek w gospodarce polskiej jest na tyle niewielki, że z pewnością jest miejsce i na tradycyjne finansowanie bankowe, jak i na wielokrotnie większy private debt. Całość finansowania private debt w polskich przedsiębiorstwach stanowi poniżej 0,1 proc. PKB, a mogłoby kilka proc., więc przestrzeń do wzrostu jest ogromna. W portfelach zarządzanych przez nas funduszy jest ponad 100 przedsiębiorstw, więcej niż notowanych na rynku Catalyst, ale potencjał jest na kilka tysięcy. W trakcie ponad 13 lat działalności mieliśmy okazję przeanalizować ponad 10 tys. projektów i wciąż mam wrażenie, że ledwo poskrobaliśmy potencjał gospodarki.

W Polsce dużo mówi się o spodziewanym boomie inwestycyjnym. Widzicie go też w rozmowach z emitentami?

Mam wrażenie, że widzimy większą aktywność w zakresie finansowania transakcji kapitałowych, a w obszarze nakładów inwestycyjnych wciąż czekamy na mityczne KPO. Nie mam jednak wątpliwości, że solidny wzrost gospodarczy wymusi wzrost zapotrzebowania na finansowanie, zarówno w obszarze nakładów inwestycyjnych, jak i kapitału obrotowego oraz transakcji kapitałowych. Widzimy także rosnące zainteresowanie ekspansją zagraniczną, finansowaniem sukcesji czy wykupów menedżerskich, gdzie elastyczność finansowania private debt znakomicie się sprawdza. W każdym razie, w tym roku mamy zamiar zrealizować wyraźnie więcej transakcji zarówno pod względem ich liczby, jak i wartości w porównaniu do roku ubiegłego.

Czy z waszej perspektywy łatwiej jest dzisiaj znaleźć emitentów na rynku private debt czy też inwestorów, którzy inwestowaliby w tego typu rozwiązania?

 Wciąż widzimy więcej wyzwań w przyciągnięciu nowych inwestorów do tej klasy aktywów. Aktywnie pracujemy nad powrotem do dystrybucji w kanałach private banking, bo to mogłoby zwielokrotnić napływy do tego typu funduszy. Widać to wyraźnie w przypadku funduszy otwartych, gdzie dystrybucja bankowa kompletnie zdominowała rynek. Jednocześnie w kanałach private banking czy wealth management są faktyczne możliwości wytłumaczenia ryzyk związanych z taką klasą aktywów, jak private debt i podjęcia przez inwestora świadomej decyzji inwestycyjnej. Aktualnie funduszy alternatywnych nie znajdziemy w ofercie, nie tylko w kanałach detalicznych banków, ale także poza bardzo nielicznymi wyjątkami także w ofercie skierowanej do najzamożniejszych i potencjalnie najbardziej świadomych klientów wealth management / private banking. Nie mam wątpliwości, że to istotnie zubaża ofertę inwestycyjną dostępną dla tych klientów. Jest to najpewniej związane z trudnymi doświadczeniami z niektórymi funduszami zamkniętymi, które często trwale się zamknęły i wystawiły cierpliwość inwestorów na ogromną próbę. Mam nadzieję, że kilkanaście miliardów złotych wypłaconych terminowo inwestorom, bez żadnych redukcji i opóźnień w historii naszej działalności, pomimo bardzo niesprzyjających okoliczności zewnętrznych wystarczająco przekonuje, że w funduszach private debt da się skuteczenie zarządzić zarówno ryzykami inwestycyjnymi, jak i płynnościowymi. Mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach uda nam się wrócić do dystrybucji bankowej i tym samym istotnie poszerzyć dostęp inwestorów do naszych funduszy. O tym, że jest to bardzo interesująca klasa aktywów dla inwestorów najlepiej świadczą wyniki sprzedaży w domach maklerskich zaangażowanych w dystrybucję certyfikatów funduszy inwestycyjnych zamkniętych. Współpracujemy ze wszystkimi niebankowymi domami maklerskimi, które taką dystrybucję prowadzą i mamy w tym segmencie solidny kilkunastoprocentowy udział w rynku funduszy zarówno otwartych jak i zamkniętych w tej części rynku. Jednocześnie większość napływów do funduszy inwestycyjnych zamkniętych kierowana jest do funduszy, którymi zarządzamy wspólnie z Ipopema TFI oraz Noble Funds TFI. Tym samym, ciężko o znaczącą dynamikę napływów w ramach obecnej struktury rynku, ale cieszymy się z zaufania inwestorów i doradców i rośniemy wraz z nimi. Z kolei biorąc pod uwagę już obecną skalę polskiej gospodarki, a także dynamiki wzrostu skali finansowania przedsiębiorstw przez rynki kapitałowe w Europie Zachodniej, w tym przez fundusze private debt, to możliwości rozwoju w tym zakresie są ogromne.

Czytaj więcej

Na ile private debt może przyczynić się do wzrostu prywatnych inwestycji w polskiej gospodarce?

Na jaki etapie rozwoju jest dzisiaj rynek private debt w Polsce. Wyszliście już z niszy?

Znaczenie private debt w Polsce wciąż jest relatywnie niewielkie, choć pewnie są obszary wymagające większej elastyczności, czy większego apetytu na ryzyko, gdzie jesteśmy już partnerem pierwszego wyboru przy transakcjach w przedziale 10-100 mln zł.  Obserwując trendy z Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych widzimy przestrzeń do systemowego zwiększenia znaczenia private debt w gospodarce. System bankowy, poddany po kryzysie finansowym z roku 2008 ogromnej presji regulacyjnej zmuszony został do drastycznego zmniejszenia poziomu ryzyka w realizowanych działalności kredytowej, a kolejne wdrażane i planowane regulacje tylko tę presję zwiększą. Aby nie pozbawiać przedsiębiorstw dostępu do finansowania dłużnego, w szczególności średnich i mniejszych firm, charakteryzujących się często podwyższonym ryzykiem, umożliwienie im dostępu do finansowania private debt wydaje się racjonalną opcją. Rozpoczęliśmy już dialog z niektórymi z bankami, które mogłyby umożliwić swoim klientom dostęp do finansowania private debt, poprzez zarządzane przez nas fundusze, w pewnym stopniu przenosząc to dodatkowe ryzyko kredytowe na podmiot zewnętrzny. Dzięki temu byłyby w stanie utrzymać dotychczasowe dochody z danego klienta, który nie był sprowokowany do szukania konkurencyjnej oferty, ale mogłoby także zwiększyć dochody prowizyjne, o te związane z zaaranżowaniem nowego finansowania. Jednocześnie, jeżeli nowo dostarczony kapitał udałoby się zamienić w kolejnych kwartałach i latach na dodatkowe zyski operacyjne, to zarówno bank, jak i przedsiębiorstwo byliby naturalnie zainteresowani zrefinansowaniem drogiego private debt nowym kredytem bankowym, już stosownie mniej ryzykownym, biorąc pod uwagę nowe, lepsze wskaźniki finansowe. Przykładów tego typu współpracy jest na świecie coraz więcej i są to porozumienia idące w dziesiątki miliardów euro, więc z pewnością potencjał na faktyczne wyjście z niszy przez private debt jest także w Polsce.

Jak duży widzi pan jeszcze potencjał rynku private debt w Polsce?

Poza dystrybucją wśród zamożnych klientów indywidualnych pracujemy nad zaangażowaniem krajowych inwestorów instytucjonalnych. Byliśmy pierwszym funduszem private debt, w który zainwestował Polski Fundusz Rozwoju. Mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku powitamy w gronie inwestorów kolejnych krajowych inwestorów instytucjonalnych, którzy są na zaawansowanym etapie prac analitycznych. Mamy także nadzieje na zmiany w prawie, które umożliwiłyby OFE zaistnienie w tym segmencie rynku, bo nie ma wątpliwości, że to tego typu instytucje są najlepiej predystynowane do inwestycji fundusze rynków prywatnych. Od kilku lat pracujemy także nad przyciągnięciem inwestorów międzynarodowych do inwestycji w zarządzane przez nas fundusze private debt, a tym samym nad przyciągnięciem nowego kapitału do polskiej gospodarki. Sukcesywnie poszerzamy współpracę z Europejskim Funduszem Inwestycyjnym, jednym z najbardziej doświadczonych inwestorów w tej klasie aktywów, ale udało nam się także doprowadzić do zainwestowania środków przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, dla którego to była pierwsza inwestycja fundusz private debt, a także przez Międzynarodową Korporację Finansową (część Banku Światowego), dla którego to była pierwsza inwestycja w fundusz private debt w Europie. Mamy także wśród inwestorów fundusze emerytalne, firmy ubezpieczeniowe, czy family offices z Europy Środkowo-Wschodniej. Wciąż jest przed nami zachęcenie do inwestycji zachodnioeuropejskich czy globalnych inwestorów instytucjonalnych, dla których niestety skala naszej działalności jest na razie niewielka i potrzebujemy około 2-3 lat, aby osiągnąć interesującą dla nich skalę. Odpowiadając na pytanie o potencjał rynku, widzimy możliwość zaktywizowania nawet 2-3 miliardów euro od krajowych i regionalnych inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych i kilkakrotnie więcej od inwestorów międzynarodowych, oczywiście pod warunkiem możliwości sensownego i zyskownego ich zainwestowania. O tym, że nie są to przesadne oczekiwania świadczy, fakt, że w ostatnich miesiącach było kilka funduszy, zbierających środki na inwestycje w private debt w Europie po kilkanaście miliardów euro każdy, a skala transakcji private debt w Europie w minionym kwartale (II kw. 2025 r.) przekroczyła 36 mld euro .Biorąc pod uwagę przeciętne terminy zapadalności instrumentów w tego typu funduszach w Europie, w przedziale 3-5 lat wskazuje to na obecną skalę europejskiego rynku na poziomie 450-600 mld euro. Przy ok. 4 proc. udziale polskiej gospodarki w europejskim torcie dawałoby to nawet 20 mld eur. Przy czym dynamika rozwoju rynku private debt w Europie jest bardzo wysoka i te liczby z każdym rokiem mają szanse istotnie przyrastać. Oczywiście trudno o dokładną powtórkę tych trendów na krajowym podwórku, trzeba wziąć pod uwagę tradycyjnie mniejszy udział finansowania dłużnego w działalności polskich przedsiębiorstw, czy też potencjalnie większą aktywność kredytową polskich banków, wraz z kurczeniem się marży odsetkowej, przy spadających stopach procentowych. Mam jednak przeświadczenie, że towarzysząca nam od kilku lat nadpłynność sektora bankowego z większym prawdopodobieństwem znajdzie ujście w finansowaniu projektów infrastrukturalnych, obronnych czy też związanych z transformacją energetyczną. W ciągu ostatnich 5 lat udział kredytów bankowych dla polskich przedsiębiorstw spadł w stosunku do PKB o prawie 5 punktów procentowych, co oznacza w cenach bieżących lukę na ok. 180 mld zł, ponad dwa razy więcej niż przytoczone powyżej 20 mld euro, co jedynie potwierdza ogromną przestrzeń dla finansowania private debt.

CVI inwestuje także poza Polską, otwierając w ubiegły mroku przedstawicielstwo w Czechach i będąc aktywnym także w Rumunii i krajach bałtyckich. Które rynki Europy Centralnej postrzega pan obecnie jako najbardziej perspektywiczne? Czy widzi pan wspólne cechy w podejściu do inwestycji private debt pomiędzy Polską, a pozostałymi krajami Europy Centralnej?

Zapotrzebowanie na elastyczne finansowanie dłużne obserwujemy na wszystkich rynkach Europy Środkowej i  nie jest to typowo polską przypadłością. W niektórych krajach, jak na przykład Rumunia czy kraje bałtyckie dostęp do finansowania bankowego jest jeszcze bardziej ograniczony niż w Polsce. Jednocześnie skala działających tam przedsiębiorstw, podobnie do gospodarki polskiej jest przeciętnie kilkukrotnie mniejsza niż w Europie Zachodniej i z nielicznymi wyjątkami poniżej progu zainteresowania międzynarodowych funduszy private debt. Stwarza to świetną przestrzeń do ekspansji dla nas, szczególnie że często lepiej rozumiemy regionalne realia, w porównaniu do kolegów i koleżanek z Londynu czy Paryża. Wciąż zdecydowana większość naszej aktywności inwestycyjnej skupiona jest na Polsce, ale spodziewam się, że w kolejnych latach udział transakcji na innych rynkach może osiągnąć poziom 30-50 proc.. Zrealizowaliśmy kilkadziesiąt transakcji private debt poza Polską, praktycznie we wszystkich krajach regionu, przy czym inwestujemy wyłącznie w Unii Europejskiej. Proces inwestycyjny jest w praktyce identyczny, niezależnie od miejsca transakcji, w dużej mierze przepisy są zbliżone, aczkolwiek do każdej takiej transakcji wynajmujemy lokalnych prawników, aby zapewnić odpowiednią szczelność struktury i egzekwowalność zabezpieczeń w sytuacji stresowej. Lubimy pracować w Rumunii, drugiej największej gospodarce regionu i naturalnym kandydacie na kolejne przedstawicielstwo w regionie. W pracy ze średnimi firmami bardzo pomaga znajomość lokalnych języków. Stąd też decyzja żeby być bliżej lokalnych rynków i otworzyć przedstawicielstwo w Czechach, a na pokładzie oprócz Polaków z ogromnym bagażem międzynarodowych doświadczeń mamy Słowaków, Litwina, Węgierkę, a w przeszłości także Rumuna i Chorwata. Ten proces umiędzynaradawiania naszej działalności będzie postępować, w ślad za identyfikowanymi transakcjami do sfinansowania.

Jakie są największe wyzwania przy rozwoju private debt w naszej części Europy? Czy są to bariery regulacyjne, konkurencja, czy raczej dostęp do jakościowych projektów?

Z pewnością mamy trochę barier regulacyjno-administracyjnych. Sposób implementacji i interpretacji m.in. dyrektywy AIFMD powoduje, że część naszej działalności zmuszeni jesteśmy prowadzić poprzez wehikuły luksemburskie. Wspomniane wcześniej ograniczenia w działalności inwestycyjnej na przykład Otwartych Funduszy Emerytalnych ograniczają nam dostęp do krajowego kapitału instytucjonalnego. To nie są jednak elementy, które miałyby kluczowe znaczenie dla rozwoju private debt i mam nadzieję, że uda się je sukcesywnie eliminować. Z naszej perspektywy, chyba największym wyzwaniem jest odpowiednie skalowanie, czyli wraz ze wzrostem pozyskiwanych funduszy do zainwestowaniu, jednoczesne budowanie platformy, zdolnej pozyskać odpowiednio dużo propozycji inwestycyjnych, które uda się zamienić na racjonalne transakcje, a później przypilnować ich spłaty. Dlatego też, ponad 20-osobowy doświadczony zespół inwestycyjny stanowi ogromną przewagę konkurencyjną. Na razie presja konkurencyjna jest niewielka i mam nadzieję, że podobnych inicjatyw będzie coraz więcej, bo one będą budować istotność tego segmentu rynku. Mamy oczywiście konkurencję funduszy międzynarodowych, czy wręcz globalnych, ale są one zainteresowane transakcjami, których skala jest poza naszym zasięgiem i tym samym bardzo rzadko tracimy coś na ich rzecz. Jednocześnie w przypadku większych transakcji staramy się robić koinwestycje z  funduszami międzynarodowymi i w ten sposób mieć dostęp do dużych transakcji. Spodziewam się więc, że konkurencja w kolejnych latach będzie większa, ale że możliwości inwestycyjne poszerzą się jeszcze bardziej.

Czy w ostatnich latach zmieniły się preferencje polskich inwestorów indywidualnych względem funduszy private debt w porównaniu z inwestycjami w obligacje korporacyjne?

Wydaje mi się, że z perspektywy inwestora indywidualnego jesteśmy w stanie dobrze się uzupełniać. Eksploatacja ryzyka kredytowego przez polskich inwestorów jest na śladowym poziomie, a jestem przekonany, że jest to bardzo wdzięczny obszar inwestycyjny, który może przynosić powtarzalnie atrakcyjne stopy zwrotu, przy zarządzalnym poziomie ryzyka. Aby ograniczyć emocje związane z potencjalną niewypłacalnością emitentów w portfelu rozsądne jest skoncentrowanie bezpośrednich inwestycji w obligacje korporacyjne, na tych bardziej wiarygodnych emitentach, a na ryzyku kredytowym bardziej ryzykownych przedsiębiorstw zarabiać za pośrednictwem wyspecjalizowanego funduszu. Fundusz na etapie przedinwestycyjnym ma szansę odpowiednio dogłębnie prześwietlić potencjalnie finansowany podmiot, wynegocjuje adekwatne zabezpieczenia i kowenanty, na bieżąco będzie monitorować sytuację finansową i ryzyko ewentualnej niewypłacalności, a w sytuacji stresowej będzie miał dostęp do zasobów zapewniających podjęcie odpowiednich działań restrukturyzacyjnych i maksymalizację odzysku. Jednocześnie, biorąc pod uwagę, że w funduszu mamy kilkadziesiąt pozycji to ewentualne kłopoty pojedynczego emitenta nie powinny istotnie wpłynąć na wyniki całego funduszu. W przypadku funduszy private debt mamy dodatkowo, dostęp nie tylko do obligacji korporacyjnych będących przedmiotem oferty domu maklerskiego czy banku, ale cała gospodarka jest naszym potencjalnym klientem, co znakomicie poszerza możliwości dywersyfikacji.

Na jakie stopy zwrotu w obecnych warunkach mogą liczyć inwestorzy na rynku private debt?

Stopa zwrotu w funduszach private debt wynika przede wszystkim z wynagrodzenia za podejmowane ryzyko kredytowe. Dodatkowo, bardziej elastyczna struktura finansowania obligacyjnego i mniejsze koszty jego aranżowania dla przedsiębiorstwa powodują, że poziom rentowności poszczególnych inwestycji jest wyraźnie wyższy niż spotykany dla tych samych emitentów na rynku obligacji korporacyjnych.  Obecnie rentowność poszczególnych transakcji w zarządzanych przez CVI funduszach mieści się najczęściej w przedziale 8-12 proc. ponad WIBOR. Z tego trzeba zdjąć efekt posiadania pewnej części funduszu w krótkoterminowych depozytach czy podobnych instrumentach na zabezpieczenie płynności, co może kosztować nawet 1 do 2,5 punktu procentowego w skali roku. Z tak rozwodnionego wyniku musimy odjąć koszty funduszu, w postaci wynagrodzenia stałego, ewentualnego wynagrodzenia zmiennego, wynagrodzenia dla dystrybutorów funduszu i ewentualnie innych kosztów opisanych i limitowanych w statucie, które mogą sięgać łącznie od 2,5 do ponad 4 punktów procentowych w skali roku. Wpływ na wynik mają także ewentualne straty na ryzyku kredytowym, które w trakcie kilkunastu lat naszej działalności osiągały średnio poziom kilku dziesiątych procenta rocznie, z wyraźną tendencją malejącą w ostatnich latach. W krótkim okresie na bieżące wyceny certyfikatów funduszy ma wpływ przyjęta metodologia wyceny lokat funduszy z uwzględnieniem bieżących danych rynkowych, w tym przede wszystkim bieżących rynkowych stóp procentowych oraz rynkowych kwotowań premii za ryzyko kredytowe. W przypadku ekstremalnych wahań tych parametrów, jak na przykład w pierwszym półroczu 2022 potrafi to zniweczyć cały efekt wynikający z zarobku na ryzyku kredytowym poszczególnych przedsiębiorstw, ale już w trochę dłuższych okresach, te efekty zmian sentymentu rynkowego się skutecznie znoszą. Było doskonale widać po wynikach funduszy private debt w całym roku 2022, znacząco wyższych od prawie wszystkich innych klas aktywów. Przy założeniu, że rynki nie zaskoczą nas podobnie bezprecedensową zmiennością w najbliższym czasie, bo najwyraźniej na Trumpa zdążyły się uodpornić, to spodziewamy się po prostu powtórzenia wyników z ostatnich lat i dowiezienia stóp zwrotu na poziomie 4-6 punktów procentowych powyżej WIBOR, z pewną przestrzenią na pozytywne niespodzianki.

Czytaj więcej

Siłą private debt jest powtarzalność wyników

Do końca roku planujecie osiągnąć 1 mld euro aktywów pod zarządzaniem. Ile jeszcze brakuje do tego celu i jak chcecie go osiągnąć?

Powtarzalnie dobre wyniki inwestycyjne, skuteczne zarządzanie podejmowanym ryzykiem kredytowym przekładają się na rosnące zainteresowanie inwestorów. W tym roku napływy do funduszy zorientowanych na inwestorów indywidualnych, w każdym z miesięcy były na poziomie solidnych kilkudziesięciu milionów złotych. Oprócz tego, jesteśmy w trakcie pozyskiwania inwestorów do funduszu instytucjonalnego, prowadzonego w Luksemburgu, i tutaj także widzimy solidne wzrosty i realny potencjał osiągnięcia w tym wehikule 250-300 mln euro jeszcze w tym roku. Wydaje mi się, że poziom 1 mld euro łącznych aktywów pod zarządzaniem powinniśmy osiągnąć jeszcze w III kwartale, a do końca roku dołożyć kolejne ponad 100 mln euro. Nie mam wątpliwości, że uda się te środki wykorzystać z korzyścią i dla gospodarki i dla inwestorów.

CV

Rafał Lis

Rafał Lis jest partnerem zarządzającym w CVI Dom Maklerski, firmie, która specjalizuje się w rynku private debt. Lis związany jest z rynkiem kapitałowym od około 30 lat. Był jednym z pierwszych doradców inwestycyjnych w Polsce (posiada licencję nr 2). Karierę zawodową rozpoczął jako makler giełdowy w Biurze Maklerskim BGŻ. Później, w latach 1998–2005, związany z Bankiem Handlowym w Warszawie oraz Citigroup. Był prezesem TFI Banku Handlowego oraz Handlowy Zarządzanie Aktywami. W roku 2005 realizował projekt w Citibank Korea. W latach 2005–2007 pracował dla Legg Mason Investments.

Finanse
GPW rośnie w siłę, również finansowo
Finanse
MF proponuje stawkę CIT od banków na poziomie 30 proc. w 2026, 26 proc. w 2027 i 23 proc. od 2028 r.
Finanse
Czwartek na rynku: Byki pokazują moc, tak samo ja Orlen, Cyfrowy i GPW
Finanse
GPW zapowiada większe wydatki, promocję ETF-ów, ożywienie NC i prace nad AI
Finanse
Prezes Pekao: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Finanse
Środa na rynku: KGHM nie porwał, DM BOŚ wierzy w Decorę, "czarne owce" z NC