PKN Orlen w wezwaniu na akcje czeskiej grupy paliwowej Unipetrol nabył co najmniej 31,05 proc. jej walorów. Ilość ta obejmuje wyłącznie papiery objęte zapisami zweryfikowanymi jako prawidłowo złożone. W związku z tym, że trwają nadal procedury weryfikacyjne, liczba akcji Unipetrolu, jaką ostatecznie zakupi polski koncern może nieco różnić się od podanej. Do tej pory PKN Orlen posiadał prawie 63 proc. walorów czeskiej firmy. Tym samym w wyniku wezwania jego udział przekroczył 94 proc. Tymczasem o tym, czy wezwanie będzie skuteczne decydował próg 90 proc., co oznacza że zakończyło się sukcesem.

PKN Orlen ogłosił wezwanie na akcje Unipetrolu w grudniu ubiegłego roku. Oferował po 380 koron za każdy walor, czyli cenę zbliżoną do ówczesnego kursu na giełdzie w Pradze. Polska spółka, aby rozliczyć złożone zlecenia będzie musiała wydać około 3,5 mld zł. PKN Orlen deklarował jednak, że chce wycofać akcje Unipetrolu z giełdy. Tym samym, aby osiągnąć pułap 100 proc. będzie musiał zapłacić łącznie 4,2 mld zł. Zapisy trwały od 28 grudnia do 30 stycznia.

Wojciech Jasiński, odwołany w poniedziałek prezes PKN Orlen, tłumaczył w dniu ogłoszenia wezwania, że dotychczasowa struktura własnościowa nie pozwalała na osiąganie przez płocki koncern pełnych korzyści z inicjowanych przez spółkę w Czechach działań. Chodziło o takie działania jak doskonalenie efektywności produkcyjnej, sprzedażowej, czy inwestycje w obszarze petrochemicznym. Dodatkowo, ze strony akcjonariuszy mniejszościowych pojawiały się odmienne oczekiwania w zakresie polityki dywidendowej. Jasiński twierdził, że dzięki przejęciu pełnej kontroli nad czeską firmą polski koncern będzie mógł w przyszłości w znacznie większym stopniu niż dziś osiągać korzyści z realizowanych projektów i wzmocnić zarządzanie. Decyzja o ogłoszeniu wezwania na Unipetrol mogła być tą, która jednak przyczyniła się do odwołania Jasińskiego z zarządu PKN Orlen. Wielu ma mu za złe, że zamiast zainwestować miliardy złotych w Polsce, wydaje je zagranicą.