Wszystko za sprawą rozpoczętej eksploatacji złoża Yme, w którym ma 20 proc. udziałów. Gdański koncern spodziewa się, że dzięki temu w perspektywie najbliższych pięciu lat będzie wydobywał średnio ok. 5 tys. boe (baryłki ekwiwalentu ropy) dziennie. Dla porównania, w samym II kwartale grupa ze wszystkich swoich złóż pozyskiwała 18,2 tys. boe, z czego 13,1 tys. boe w Norwegii. Łączne zasoby złoża Yme, określane według międzynarodowej terminologii jako 2P, to ok. 63 mln baryłek ropy. Tym samym na Lotos przypada ponad 12,5 mln baryłek. Złoże znajduje się na Morzu Północnym, 130 km od wybrzeża Norwegii. Jego operatorem jest hiszpański Repsol.
Inwestycja w Yme to pasmo nieszczęśliwych zdarzeń, które mocno opóźniły rozpoczęcie wydobycia. Lotos kupił w nim udziały w 2008 r. w dwóch transakcjach po 10 proc. Najpierw od Revus Energy za 52,5 mln USD plus ok. 12 mln USD (koszty poniesionych przez sprzedającego inwestycji), a następnie od Det Norske Oljeselskap ASA za 390 mln norweskich koron (wówczas równowartość 163,9 mln zł). Pierwotnie zakładano, że wydobycie ruszy w II połowie 2009 r. Różne perturbacje systematycznie odsuwały jednak w czasie realizację tego projektu. Lotos pod koniec 2014 r. podawał, że zainwestował w złoże 1,7 mld zł. Inwestycja okazała się jednak niewypałem, gdyż zainstalowano wadliwą platformę wydobywczą, którą następnie trzeba było zezłomować. Z drugiej strony w związku z inwestycją powstało w Lotosie aktywo z tytułu odroczonego podatku dochodowego, co pozwoliło na odzyskanie pieniędzy. TRF