Przepis na sukces? Koszty w ryzach i stabilny zespół

Fundusze inwestycyjne. Przykład Mariusza Staniszewskiego i prowadzonego przez niego Noble Funds TFI pokazuje, że w branży TFI to nie wielkość biznesu decyduje o jego rentowności.

Aktualizacja: 04.06.2013 14:00 Publikacja: 04.06.2013 06:00

Przepis na sukces? Koszty w ryzach i stabilny zespół

Foto: Archiwum

„Przyjazny i mądry praktyk, przekazuje wiedzę w interesujący sposób od strony praktycznej". „Bardzo ciekawie opowiada o swoim zawodzie. Jest świetnym specjalistą, zaprasza zarządzających z Noble na wykłady. Pytania na teście zmuszały do myślenia, a nie do wyklepania regułek".Taki jest prezes Noble Funds TFI w oczach swoich studentów. Opinie pochodzą z forum SGH.

W ocenie dydaktycznych kompetencji Mariusza Staniszewskiego przeważają pozytywy również wśród kolegów po profesorskim fachu – na przełomie lat 2011/2012 dostał propozycję poprowadzenia wykładów stacjonarnych na uniwersytecie Stanforda w Kalifornii, jednej z najlepszych uczelni w USA. Staniszewski za propozycję podziękował. Nie wyklucza jednak, że gdyby pojawiła się ponownie za kilka lat – przyjąłby ją. Teraz pracuje nad habilitacją w SGH.

Na razie woli pozostać w Noble Funds TFI. Na początku ubiegłego roku, razem z innymi członkami zarządu TFI – Pawłem Homińskim i Sylwią Magott – sprzedał swoje udziały w firmie Getin Noble Bankowi. Jednocześnie związał się z grupą Leszka Czarneckiego na kolejne trzy lata kontraktem menedżerskim.

Zespół i wyniki – stabilne

Noble Funds to niewielka i wąsko wyspecjalizowana instytucja. Aktywa rzędu 2 mld zł plasują to TFI w środku rankingu 38 firm zarządzających funduszami monitorowanych przez IZFiA. Zarządzający Noble Funds specjalizują się w strategiach agresywnych opartych na akcjach. Od lat utrzymują się czołówce zestawień, rzadko zdobywają akurat pierwsze miejsce, równie rzadko wypadają z pierwszej piątki.

– Mariuszowi mogę pozazdrościć tego, jak bardzo rentowną firmę udało mu się stworzyć. Jest zaledwie kilka TFI, w tym właśnie Noble, które mogą z nami konkurować pod względem rentowności prowadzonej działalności – mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, który również prowadzi średnią firmę, specjalizującą się w strategiach akcji osiągających bardzo dobre wyniki. Chodzi o rentowność mierzoną stosunkiem zysku netto do średniej wartości aktywów zarządzanych funduszy.

Staniszewski zbudował dobry i przede wszystkim stabilny zespół. W branży, w której średni czas pracy w jednej firmie to dwa lata, zmotywowanie uznanych specjalistów do pozostania na stanowisku sześć lat (od powstania firmy) – Paweł Homiński i Andrzej Lis oraz blisko cztery lata – Andrzej Domański, to rzeczywiście sukces.

Sam określa rentowność biznesu, stabilność zespołu i powtarzalność wyników  jako swoje największe zawodowe osiągnięcie. Tym większe, że zbudowane „od zera" – współtworzy Noble Funds od samego początku, czyli od 2006 r.

Bank tylko w nazwie

Staniszewski mówi dużo, szybko i z poczuciem humoru, jednak ze skłonnością do dygresji. – Mariusz rzeczywiście czasami zapomina o szczególe – mówi jeden z jego byłych współpracowników. – Nakreśla wizję i dalej nie przejmuje się już tym, czy jest ona możliwa do wdrożenia – dodaje. Potwierdza to jeden z obecnych współpracowników Staniszewskiego. – Podwładnym może to sprawiać pewną trudność. Jednocześnie właśnie tego oczekuje się od prezesa – nakreślenia kierunku działania i delegacji obowiązków – mówi.

Łatwość nawiązywania kontaktów i pozytywne usposobienie Staniszewskiego pomagają w sprzedażowym sukcesie Noble Funds – firma, choć działa pod tą samą marką co bank, bazuje głównie na dystrybutorach zewnętrznych. Ok. 80 proc. aktywów funduszy pochodzi właśnie od nich.

W wolnym czasie prezes Noble Funds uprawia sport. W młodości dużo grał w piłkę nożną, teraz jeździ na nartach i pływa na desce windsurfingowej. Nie wstydzi się tego, że pochodzi z małej miejscowości – często wspomina rodzinne strony.

[email protected]

Noble Funds ma własny pomysł na inwestycje w obligacje

Noble Funds TFI specjalizuje się w funduszach inwestujących całość lub przynajmniej część aktywów w akcje. Fundusze instrumentów udziałowych tego TFI zdobywają najwyższe ratingi (pięć gwiazdek) Analiz Online. W różnych horyzontach czasowych są w czołówce rankingów pod względem najwyższych stóp zwrotu. W ostatnim czasie aktywa Noble Funds TFI rosną również dzięki nowemu funduszowi zamkniętemu o pionierskiej na polskim rynku strategii. Noble Funds Distressed Assets FIZAN inwestuje w obligacje emitentów z problemami – papiery, w przypadku których ryzyko niewywiązania się wierzyciela z zobowiązań jest stosunkowo wysokie. To dzięki zainteresowaniu inwestorów tym właśnie funduszem aktywa Noble Funds TFI wzrosły w maju o kilkadziesiąt mln zł. Z pierwszej i drugiej subskrypcji certyfikatów inwestycyjnych „Distressed" pozyskał 45 mln zł. Noble dobrze wykorzystało moment, w którym wiele funduszy chciało lub musiało pozbywać się z dyskontem ryzykownych obligacji ze swoich portfeli. JAM

Pytania do Mariusza Staniszewskiego prezesa Noble Funds TFI

Jaki jest przepis na rentowne TFI?

Drobiazgowa kontrola kosztów w każdym aspekcie. W Noble Funds TFI to o tyle łatwiejsze, że prowadzimy firmę jakby to był nasz własny biznes. Taki właśnie styl zarządzania przyjęliśmy od samego początku, kiedy jeszcze byliśmy akcjonariuszami TFI. Efekt jest taki, że „obracamy każdą złotówkę", jakby to były nasze własne pieniądze. Do tego dochodzi profil samego TFI – specjalizujemy się w strategiach akcji. To produkty wysokomarżowe, dzięki temu na pewno mamy wyższą rentowność niż gdyby połowa naszych aktywów była ulokowana w funduszach dłużnych. To dwa główne czynniki sukcesu.

Zarządzającym chyba jednak źle nie płacicie, skoro wiążą się z firmą na lata?

I tak, i nie. Pod względem pensji stałych nie wybijamy się na tle konkurencji. Cała filozofia pracy w grupie Leszka Czarneckiego polega na tym, żeby „dzielić się górką", czyli wypracowanym zyskiem. Taka filozofia obowiązuje praktycznie na wszystkich szczeblach organizacji. Nie mamy więc problemu, żeby dużo zapłacić pracownikom, jeżeli wypracują zysk dla spółki i dla klientów. Płacimy stałą, raczej przeciętną pensję – reszta wynagrodzenia zależy od wypracowanego zysku. To sprawia, że jeżeli zarządzający myśli długoterminowo, nie pompuje sztucznie stóp zwrotu zarządzanych przez siebie funduszy. Zależy mu na tym, żeby na długo przyciągnąć inwestorów – zysk TFI zależy przecież od wartości aktywów funduszy. W tym miejscu chcę podkreślić, że nasz zespół to oczywiście nie tylko zarządzający funduszami. Mamy również doskonały i stabilny zespół w operacjach, księgowości i sprzedaży. Większość pracowników Noble Funds to ludzie, którzy pracują z nami od początku. Jestem dumny z tego, że nie odchodzą. Czujemy się dobrze razem. Zarządzający nie są u nas „świętymi krowami" – stanowią jeden zespół  z ludźmi od sprzedaży i traktują swój fundusz jako część całości procesu funkcjonowania firmy. Dobry zarzą- dzający musi też umieć sprzedać swój fundusz. Dystrybutor musi wiedzieć, co jest w funduszu, dlaczego pracuje on tak, a nie inaczej. W sytuacji, w której 80 proc. naszej dystrybucji stanowią zewnętrzne kanały, to konieczność.

W przypadku innego TFI z grupy Leszka Czarneckiego, większość aktywów pochodzi od „macierzystej" instytucji – Open Finance. Dlaczego w Noble Funds TFI tak nie jest?

To w pewnym sensie zaszłość historyczna. Wystartowaliśmy w 2007 r. Po pierwszym pełnym roku działalności weszliśmy w najgłębszy kryzys, jaki dotknął sektora bankowego. Banki potrzebowały depozytów, przestały praktycznie sprzedawać fundusze. Zarząd banku dał nam wtedy szczerze do zrozumienia, że nie dostaniemy taryfy ulgowej tylko dlatego, że działamy pod tą samą marką. Bank potrzebował czegoś innego niż sprzedawanie funduszy akcji, w których już wtedy się specjalizowaliśmy.

Jak to jest z tą skłonnością do dygresji?

Jako prezes muszę wejść w rolę osoby łączącej ze sobą wszystkie elementy układanki, którą jest firma. Czasami muszę więc przyjąć perspektywę „big picture", a czasami odwrotnie. Mimo to uważam, że dość szczegółowo śledzę działalność TFI również na niższych szczeblach. Sam mam licencję doradcy inwestycyjnego – dzięki temu mogę szybko rozumieć to, co się dzieje w podstawowym wymiarze naszej działalności. Żaden pracownik naszego zarządu nie ma się za prezesa zamkniętego w swoim gabinecie, który deleguje obowiązki przez Internet. Sam jestem zresztą jednym z niewielu prezesów TFI, którzy osobiście jeżdżą po całej Polsce, żeby spotykać się z dystrybutorami – praktycznie połowę mojego czasu pracy poświęcam na spotkania z klientami. Na szczęście staje się to coraz powszechniejszym zwyczajem, dla dobra branży. Jako prezes rzeczywiście jestem czasami w sytuacji, w której muszę pracownikom powiedzieć, żeby znaleźli sposób, jak coś zrobić, kiedy mówią mi, że to niemożliwe. Zupełnie czym innym jest moja dyskusja z zarządzającymi – tutaj siłą rzeczy muszę się ograniczać do wspólnego ustalania kierunku inwestycyjnego, nie wnikając w ich decyzje dotyczące poszczególnych pozycji.     JAM

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza