Kiedy Bogusław Kowalski zakładał na początku lat 90. swój pierwszy mały sklepik, nawet nie śniło mu się, że za kilkanaście lat jego firma będzie osiągała roczne przychody przekraczające pół miliarda złotych. W branży rybnej znalazł się przypadkowo. Wcześniej, przez 13 lat, do 1990 r. pracował jako ślusarz w Gdańskim Przedsiębiorstwie Instalacji Przemysłowych Instal. Potem zdecydował zająć się handlem.
Zaczynał od prowadzenia sklepu, a następnie założył hurtownię rybną. Biznes funkcjonował wówczas inaczej niż obecnie, a zasada „klient nasz pan" dopiero się rodziła w głowach przedsiębiorców. Kowalski wspomina, że klienci sami jeździli do hurtowni. Żeby zaoszczędzić im czasu, szef obecnego Graala zatrudnił przedstawicieli handlowych, którzy zbierali zamówienia w sklepach. To zdawało egzamin, a firma się rozrastała. Jego pracownicy zajmowali się również pobieraniem pieniędzy od kontrahentów. Kowalski wspomina, że któregoś dnia złodzieje ukradli im samochód, w którym znajdowała się spora suma pieniędzy z kilkudniowego utargu, przewyższająca... ówczesną wartość firmy. Trzeba było zaczynać od nowa.
Cel: konsolidacja branży
Systematyczny rozwój biznesu zaowocował wprowadzeniem Graala na giełdę w 2005 r. Kowalski zdecydował, że pieniądze ze sprzedaży akcji spółka przeznaczy na przejęcia. Od momentu debiutu na GPW, w skład grupy weszło już dziewięć firm. Niedawno zapowiedziano kolejne przejęcie – tym razem zależny Superfish ma kupić udziały w słupskim Zakładzie Przetwórstwa Ryb Mirko. Do końca marca 2013 r. strony mają czas na zawarcie transakcji. Jedno jest pewne: to nie koniec transakcji. Graal przymierza się też do wchłonięcia zagranicznej spółki.
– Rozmawiamy w sprawie przejęcia niemieckiej firmy o rocznych przychodach powyższej 100 mln zł – potwierdza Kowalski. Na jakim etapie są rozmowy? – Średnio zaawansowanym. Trudno powiedzieć, czy uda się je sfinalizować w tym roku – odpowiada.
Nie zamierza oddawać steru
Kowalski kontroluje ponad 41 proc. akcji Graala. Ten pakiet przy obecnym kursie jest wart prawie 33 mln zł. Prezes deklaruje, że na razie nie rozważa sprzedaży akcji i nie szuka swojego „następcy". – Nie zamierzam rezygnować z zarządzania Graalem. Cały czas pojawiają się nowe wyzwania, więc praca mi się nie nudzi. Szczególnie, że pozytywne efekty są widoczne. Poza tym byłoby mi szkoda rozstać się z ludźmi, z którymi pracuję i których bardzo lubię – mówi. Zarządzanie rozrastającą się grupą pochłania sporo czasu. Dlatego Kowalski każdą wolną chwilę stara się poświęcić rodzinie. – Na giełdzie nie gram. Staram się robić to, na czym się dobrze znam. Poza tym gra na giełdzie wymaga czasu – mówi. Wieloletni współpracownicy Kowalskiego pytani o jego osobę zgodnym chórem mówią o jego wytrwałości i uporze. Jednocześnie podkreślają, że jest człowiekiem niesłychanie łagodnym. – To prawda. Jestem sentymentalny – mówi o sobie Kowalski.