Finansiści mogą z rezerwą traktować marketingowe deklaracje o obecności marki w sercach i umysłach konsumentów. Jednak nawet gdy marka budzi wśród swych entuzjastów silne uczucia, to ich przywiązanie ma bardzo konkretną i wymierną wartość. Widać to choćby na przykładzie marki Apple – lidera w rankingu BrandZ Millward Brown – wycenianej na 182,9 mld dol. Każda z dwóch najcenniejszych polskich marek w rankingu „Rz" – Orlen i PKO BP – była w ubiegłym roku warta prawie 4 mld zł.
Można podejść do sięgających miliardów dolarów wycen z dystansem, ale trudno ignorować fakt, że konsumenci za tablet czy smarfon z logo nadgryzionego jabłka są gotowi płacić kilkakrotnie więcej niż za produkty innych marek. Nic więc dziwnego, że coraz więcej szefów firm docenia biznesową rolę swego brandu.
– Bardzo wierzę w strategiczną wartość marki. W dłuższym okresie to jedna z nielicznych przewag konkurencyjnych, oprócz przewagi technologicznej. Choć dziś ta druga może zniknąć w ciągu kilku kwartałów. Wtedy zostaje tylko marka – uważa Wojciech Sobieraj, prezes Alior Banku. Jak dodaje, mocna marka banku, która ma ok. 10–15 proc. udziału w jego wycenie, ułatwia pozyskiwanie nowych klientów.
Chcąc mocną markę zbudować, a potem utrzymać niezbędne są inwestycje. Właściciele cennych marek twierdzą, że tak właśnie traktują swoje wydatki marketingowe i – jak w przypadku inwestycji – przykładają dużą wagę do ich rentowności. Nie bez powodu konkurs Effie nagradza tylko efektywne kampanie reklamowe, które przynoszą konkretne wyniki. Owszem, kreacja ma tu duże znaczenie, ale jako środek do osiągnięcia wymiernego efektu sprzedażowego.
Tomasz Marszałł, dyrektor departamentu marketingu PKO Banku Polskiego, podkreśla, że każda jego kampania podlega szczegółowej analizie efektów. – Mierzone są zarówno wskaźniki sprzedażowe, finansowe, jak i wizerunkowe. Najważniejszym wskaźnikiem tej analizy jest „efekt złotówki", czyli, ile przychodu przyniosła jedna wydana złotówka na marketing. Ponadto mierzone są wskaźniki wizerunkowe, jak znajomość marki czy chęć do polecania znajomym – wyjaśnia Tomasz Marszałł.