Od wakacji stopa WIBOR (ponieważ stawki 3M i 6M są zbliżone, nie będę dokonywał rozróżnień między nimi w dalszej części tekstu) spadła o 110 pkt. bazowych boleśnie zaburzając dotychczasowe status quo na Catalyst. Wcześniej przez półtora roku stopy WIBOR rosły wywołując błędne przekonanie, że dwucyfrowe dochody odsetkowe są standardem, a nie sytuacją wyjątkową. Tymczasem spadek do obecnego poziomu – nieco ponad 4 pkt. proc. (stawki z 9 stycznia) – powoduje, że gdyby dziś rozpoczynały się nowe okresy odsetkowe wszystkich papierów notowanych na Catalyst, średnie oprocentowanie spadłoby poniżej 9,5 proc. wobec 10,6 proc. jeszcze w październiku. A przecież na samym Catalyst także istnieje podział na emitentów o niskim ryzyku i wyższym. Zatem jeśli ktoś chce inwestować na Catalyst w papiery o niższym profilu ryzyka, musi zgodzić się na dochód z odsetek rzędu 7-9 proc. w skali roku zamiast 8-10 proc. w wakacje. Już teraz najniżej oprocentowane obligacje korporacyjne na Catalyst dostępne dla inwestorów detalicznych oprocentowane są zaledwie na 5,29 proc. – to papiery Giełdy, gdzie wysokość oprocentowania przewyższa WIBOR6M o 1,17 pkt proc.
Na tym nie koniec
Notowania kontraktów FRA na stopę procentową wskazują na dalszy spadek WIBOR-u o równe 100 pkt. do września 2013 r. Zatem należy pogodzić się z zyskami jeszcze niższymi niż obecnie, jeśli wskazania kontraktów FRA okażą się prawidłowe (to temat na inny artykuł, w tym przyjmijmy dla wygody, że kontrakty FRA idealnie odzwierciedlają przyszłą wysokość stóp WIBOR). Dopiero na tym poziomie nastąpi stabilizacja WIBOR-u i tym samym także naliczanych odsetek.
Czy jest to sytuacja jednoznacznie niekorzystna dla inwestujących w obligacje korporacyjne? Medal zawsze ma dwie strony i jeśli dobrze się zastanowić, to bilans nowych korzyści może przewyższać utracone. Po pierwsze, jeśli benchmarkiem dla zysków z obligacji korporacyjnych ustanowimy nie wartości nominalne, lecz realną stopę zwrotu, szybko okaże się, że zyski z posiadania obligacji pokaźnie wzrosną. Dlaczego? Spadające oprocentowanie jest zarazem niższym przychodem do opodatkowania. Policzmy to na przykładzie obligacji oprocentowanej na WIBOR plus 5 pkt. proc. W lecie 2012 r. taka konstrukcja dawała 10 proc. brutto zysku, a więc 8,1 proc. netto. Przy inflacji na poziomie 4?proc., realna stopa zwrotu (wzór Fishera) wyniosła 3,94 proc. netto. Rok później, gdy oprocentowanie spadnie brutto do 8 proc. (6,48 proc.), a inflacja do 2 proc., realna stopa zwrotu rośnie do 4,39 proc. – to 11,4 proc. więcej realnego zysku. O tyle więcej towarów kupimy za zyski z mniejszych (nominalnie) odsetek.
Rośnie bezpieczeństwo
Po drugie, niższy WIBOR to także większe bezpieczeństwo emitentów. Wartość papierów o zmiennym kuponie notowanych na Catalyst, zbliża się do 21 mld złotych. To oznacza, że każdy punkt spadku WIBOR-u daje niższe o 2 mln zł (w skali roku) wypłacone odsetki. Na dotychczasowym spadku emitenci zaoszczędzili (rzecz jasna w uproszczeniu) 220 mln zł, a mają szanse zaoszczędzić dalszych 200 mln zł. Przedstawiając rzecz inaczej – przy spłacie zobowiązań oprocentowanych na 8 proc. łatwiej jest utrzymać czy powiększać rentowność biznesu niż spłacając dług oprocentowany na 10 proc. Konsekwencją tej zmiany mogą być także przesunięcia w portfelach inwestorów – ponieważ koszty spadną także dla emitentów papierów o podwyższonym ryzyku, ryzyko ich działalności również spadnie. A więc będzie można kupić papiery emitentów dotąd uznawanych za ryzykownych i sięgnąć po wyższą stopę zwrotu (i nominalnie i realnie) narażając się na zwiększone ryzyko w umiarkowanym stopniu. Przy niższych stopach procentowych i większej tolerancji ryzyka łatwiej jest też o decyzję o refinansowaniu emitentów, zatem ryzyko upadłości także jest niższe.
Kolejne korzyści
Niższe koszty finansowania dzięki emisjom obligacji mogą pobudzić rynek pierwotny. Oznacza to, że więcej niż dotąd emitentów może ubiegać się o środki inwestorów, co zapewni większą dywersyfikację i wybór celów emisji. Jest to korzyść, której nie można nie doceniać na rynku zdominowanym dziś przez banki, windykatorów i deweloperów. Z kolei spadające (nominalnie) dochody z lokat bankowych powinny przyciągnąć na rynek więcej inwestorów zainteresowanych papierami korporacyjnymi, co z kolei powinno przełożyć się na poprawę jego płynności.