W porównaniu z 2012 r., gdy w tym samym czasie problemy z wykupem obligacji pojawiły się w przypadku dwóch, niezbyt zresztą dużych spółek (Religa Development i Budostal-5 – obie są już po ogłoszeniu upadłości), w tym roku mamy do czynienia z prawdziwą plagą opóźnień w spłacie kuponów i obligacji na Catalyst. Przy czym rynek także szybciej się uczy – inwestorzy instytucjonalni, którzy po ubiegłorocznych upadłościach takich firm jak PBG, nie chcą już dopuścić do kolejnej utraty zaufania inwestorów detalicznych. Stąd są otwarci na negocjacje i prolongowanie terminów spłaty, zaś opóźnienia w wypłacie odsetek uchodzą emitentom na sucho. Pod warunkiem jednak, że jest z kim negocjować.
Negocjujmy...
Okazuje się więc, że pozyskanie inwestorów instytucjonalnych w czasie emisji na rynku pierwotnym ułatwia nie tylko sam proces pozyskiwania kapitału, ale może być korzystne także w przyszłości, gdy dług trzeba będzie zrolować. Samo refinansowanie jest zwyczajną praktyką na rynkach, pod warunkiem jednak, że dokona się go przed terminem wygaśnięcia obligacji. Warto zwrócić uwagę na odmienne sposoby traktowania inwestorów bardzo podobnych informacji, w zależności od emitenta. Na początku roku Fast Finance spóźnił się z wykupem styczniowej serii obligacji, co nie spowodowało jednak istotnych wahań ceny jego obligacji innych serii. W tym samym czasie TimberOne nie wypłacił w terminie należnych odsetek, co wystarczyło do osunięcia ceny o 10 pkt proc. Różnica między spółkami polega nie tylko na ich wielkości i jakości bilansu, ale także na strukturze obligatariuszy – Fast Finance uplasował znaczną część serii wśród inwestorów instytucjonalnych, których zabrakło w przypadku TimberOne. Dziś Fast Finance nadal wyceniany jest wysoko powyżej nominału, natomiast od 2 lipca TibmerOne znajduje się w stanie upadłości likwidacyjnej.
Wiedza o strukturze obligatariuszy potrafi także zaowocować znaczącymi zyskami. 45 proc. brutto można było zarobić w grudniu ub.r. na kłopotach Rodanu (kurs spadł do 67,5 proc. na wieść o ryzyku utraty płynności i wzrósł do 98 proc. po osiągnięciu porozumienia z instytucjami).
...jeśli jest z kim
Wiedza o tym, czy obligacje znajdują się w portfelach funduszy, czy nie (jak w zestawieniu obok) nie daje pełnego obrazu. Papiery mogły obejmować przecież banki lub OFE. Jest tajemnicą poliszynela, że papiery Ganta i Trust obejmowały banki spółdzielcze i biorą one udział w negocjacjach dotyczących refinansowania obligacji Ganta (Trust ma prawie pół roku do zapadalności pierwszej z trzech notowanych serii). Dlatego tylko kolekcjonując strzępy informacji i budując sobie własny obraz spółki, możemy domyślać się, czy w razie kłopotów z płynnością władze firmy będą miały z kim toczyć negocjacje. Inwestorzy detaliczni nie są grupą, skorą do ich prowadzenia, o czym świadczą przykłady Ganta i MEW, które zwróciły się z prośbą (w formie ogłoszenia na stronie i komunikatu bieżącego) o kontakt do drobnych inwestorów. Bez zauważalnych efektów.
Mniejszy niż mały
Problem indywidualnych inwestorów polega na tym, że każdy z nich jest zwykle mniejszy, od najmniejszej nawet emisji, którą ma w portfelu i trudno im się zorganizować, by poprowadzić negocjacje z feralnym emitentem. Jedyny sposób, by nie znaleźć się w roli wierzyciela skazanego na łaskę i sprawność syndyka, to unikanie spółek, które nie mają zobowiązań wobec inwestorów instytucjonalnych.