Jak Andrzej Olszewski pociąga za sznurki w Farmacolu

Główny akcjonariusz farmaceutycznej spółki to twardy i nieustępliwy gracz. Ale dzięki przestrzeganiu swoich zasad stworzył najbardziej efektywną kosztowo firmę w branży.

Aktualizacja: 11.02.2017 00:56 Publikacja: 16.07.2013 13:30

Jak Andrzej Olszewski pociąga za sznurki w Farmacolu

Foto: Archiwum

Założyciele największych dystrybutorów leków w Polsce budowali swoje imperia podobnie. Zarówno Kazimierz Herba (Neuca), Jacek Szwajcowski (Pelion), jak i Andrzej Olszewski (Farmacol) zaczynali skromnie – od kilku aptek i samochodu osobowego do rozwożenia leków. Jednak dalsza historia tego ostatniego biznesmena różni się od pozostałej dwójki.

Od sportu do handlu

Zanim pochodzący z Jaworzna Olszewski wkroczył do świata biznesu, był związany ze sportem. Już jako nastolatek grał w piłkę nożną w miejscowym Fabloku. Później, będąc absolwentem katowickiej AWF, prowadził w szkole lekcje wychowania fizycznego i był trenerem młodzieżowego klubu w Jaworznie. Kiedy dostał propozycję posady kierownika działu wypoczynku i sportu w Katowickim Zrzeszeniu Węglowym, nie zastanawiał się długo. Organizował imprezy sportowe i wczasy dla górników.

Piguła informacyjna spółki Farmacol

Szanse na wymarzony własny biznes pojawiły się pod koniec lat 80. Pierwszą inwestycją miała być szklarnia. Postawił jednak na apteki. Zadecydowało wykształcenie żony Zyty, która jest farmaceutką. Do dziś mają wspólnie 50,2 proc. akcji Farmacolu, co daje 63 proc. głosów na WZA. Obecnie pakiet jest wart prawie 590 mln zł.

W 1990 r. Olszewscy otworzyli w Tychach pierwszą aptekę i kupili jedną w Jaworznie. Ona prowadziła apteki, on zajął się zaopatrzeniem. To był dobry czas na rozkręcenie firmy handlującej lekami. Dostarczaniem farmaceutyków do aptek zajmowały się tylko państwowe Cefarmy, które nie były konkurencyjne. Zdaniem 63-letniego dziś Olszewskiego największym problemem był wtedy brak kapitału.

Biznesmen z zasadami

Barierą był też brak dostępu do danych firm farmaceutycznych, od których mógłby kupować leki. Cefarmy nie chciały dzielić się cenną wiedzą, ale podrażniona sportowa ambicja Olszewskiego nie pozwoliła mu odpuścić. Przez kilka tygodni ślęczał nad książkami telefonicznymi, spisywał dane z opakowań. W ten sposób dorobił się bazy adresów producentów w całej Polsce. Już kilka miesięcy później zaopatrywał swoje apteki bezpośrednio u nich.

Strategia biznesmena polegała na inwestowaniu zarobionych pieniędzy w rozwój firmy. Znowu zadecydował charakter – Olszewski nie lubi obnosić się z bogactwem. W przeciwieństwie do niektórych biznesmenów, którzy po przemianach gospodarczych szybko się dorobili, nie przejadł majątku.

Taki sposób działania przyświecał mu także po 1999 r., kiedy Farmacol wszedł na warszawską giełdę. – Bardzo wysoka, wyśrubowana efektywność kosztowa spółki to jego osobista zasługa.  Potrafi tym wykruszyć konkurencję. Kiedy zobaczy, że roczne wynagrodzenie któregoś pracownika Farmacolu przekracza 90 tys. zł, od razu zapala mu się lampka ostrzegawcza – mówi przedstawiciel branży pragnący zachować anonimowość. – Wszędzie szuka oszczędności, nawet osobiście. Bywa, że decyduje o najbardziej błahych wydatkach – dodaje.

Niedostępny szef

Nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie Olszewski, pomimo że nie jest prezesem, pociąga za sznurki w Farmacolu. Od kilku lat nie wypowiada się w mediach. W 2008 r. przyznał w rozmowie z „Rzeczpospolitą", że w sprawach strategicznych decydujący głos należy do niego i żony.

W branży ma opinię surowego, autorytarnego, a nawet bezwzględnego. – Nie mam najłatwiejszego charakteru. Ale nie znam nikogo, kto stworzyłby od podstaw dużą firmę i nie przestrzegał twardych zasad. Wymagam od innych, ale i od siebie – mówił.

Zdaniem naszych rozmówców właśnie trudny charakter i sterowanie z tylnego fotela było przyczyną, że w ubiegłym tygodniu zrezygnował z funkcji prezesa Andrzej Smuga. – Już kiedy przychodził do spółki w kwietniu 2011 r., parę miesięcy po rezygnacji Aleksandra Chomiakowa, zastanawialiśmy się, ile wytrzyma – mówi przedstawiciel jednej z konkurencyjnych firm.

– Z jednej strony inwestorom, w tym instytucjonalnym, podoba się wysoka efektywność i dobre wyniki spółki. Ale z drugiej pomimo wysokich zasobów gotówki (na koniec I kw. 330 mln zł – red.) nie wypłaca dywidendy. Poza tym z powodu bardzo słabej komunikacji z rynkiem traci wizerunek spółki – dodaje nasz rozmówca. Jego zdaniem po Olszewskim widać zmęczenie wynikające z kierowania tak dużą grupą. – A potomkowie do przejęcia biznesu ponoć się nie kwapią. Może to sugerować, że Farmacol zostanie wystawiony na sprzedaż – dodaje.

Brak komunikacji z rynkiem powoduje spekulacje. Ostatnio krążyły pogłoski, że być może gotówka w przyszłości zostanie przeznaczona na skup akcji własnych, które następnie by umorzono. Po wykupie mniejszościowych udziałowców Olszewscy mogliby ściągnąć spółkę z giełdy. Nawet analitycy narzekają na brak regularnego kontaktu z zarządem spółki. – Taką politykę przyjął Andrzej Olszewski i trzeba się z tym pogodzić. Można odnieść wrażenie, że nie jest zadowolony z faktu, że Farmacol jest notowany na GPW – mówi Tomasz Sokołowski, analityk DM BZ WBK.

[email protected]

Tomasz Sokołowski, analityk, Dom Maklerski BZ WBK

Dobry i skuteczny menedżer

Niewątpliwie efekty pracy Andrzeja Olszewskiego przez ostatnie ponad 20 lat należy ocenić pozytywnie. Z małej, garażowej firmy doprowadził biznes do trzeciego miejsca na polskim rynku farmaceutycznym, który jest wart ok. 26 mld zł. To z pewnością życiowe osiągnięcie, którego wielu może pozazdrościć. Olszewski jest skutecznym menedżerem, dobrze zarządzającym firmą zarówno pod względem kosztów, jak i sprzedaży. Jednak powinien być zdecydowanie bardziej otwarty na rynek. Mógłby lepiej się z nim komunikować, np. przedstawiając bieżące wydarzenia w spółce czy strategię i plany na przyszłość.

Farmacol odnalazł się w nowej rzeczywistości

Firma zadebiutowała na GPW w 1999 r. To okres konsolidacji rynku hurtu farmaceutycznego, w którym spółka brała aktywny udział, przejmując większościowe udziały m.in. w Cefarmach: Kielce, Wrocław, Szczecin i Warszawa oraz kilku mniejszych firmach. Obecnie Farmacol jest trzecim największym dystrybutorem leków w Polsce z udziałem szacowanym na 20 proc. (rynek jest wart ok. 26 mld zł). Ale obok hurtowej prowadzi także działalność detaliczną, poprzez około 190 aptek własnych (konkurencyjny Pelion ma ich 600, a Neuca wcale). Farmacol jest też właścicielem hotelu Belweder w Ustroniu. Podobnie jak dla innych firm z branży, ubiegły rok był dla niego trudny. Nowa ustawa refundacyjna wprowadziła m.in. spadek urzędowych marż na lekach refundowanych i zakaz reklamy aptek. Przychody Farmacolu zmalały o 6 proc., do 4,8 mld zł. Jednak dzięki podjętej zawczasu restrukturyzacji zysk netto wzrósł o 92 proc., do 114,7 mln zł. Również I kwartał tego roku przyniósł poprawę – obroty i zysk netto wzrosły o 15 proc., odpowiednio do 1,33 mld zł i 30,7 mln zł. Kurs Farmacolu od początku lipca 2012 r., z lokalnego dołka na poziomie 19,5 zł, urósł w połowie maja  2012 r. do 56 zł. Był to najwyższy pułap od lipca 2007 r.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?