Giełdowe powiedzenia dają zarobić

Giełda. Jedni w nie wierzą, inni uznają za zabobony, twierdząc, że to szybki sposób na utratę zainwestowanych pieniędzy. Czy giełdowe powiedzenia sprawdzają się na rynkach? Dosyć często.

Aktualizacja: 11.02.2017 00:24 Publikacja: 24.07.2013 16:26

Giełdowe powiedzenia dają zarobić

Foto: Bloomberg

Dla początkujących giełdowe powiedzenia są bezpłatną poradą, która może (choć przecież nie musi) przynieść im większe zyski, dla wieloletnich inwestorów są z kolei w większości zwykłymi powiedzeniami, które jeśli się sprawdzają, to tylko sporadycznie. Mimo to, chcąc nie chcąc, spotykamy się z?imi niemal każdego dnia. Czy któreś z?ich sprawdzają się na warszawskim parkiecie?

Kupuj w listopadzie, a zarobisz

„Sell in May and go away, stay away till Halloween day" – głosi jedna z najpopularniejszych giełdowych rad, która poleca inwestorom sprzedaż swoich akcji w maju i powrót na giełdę dopiero po Halloween, czyli na początku listopada.

– Słowa te nie mają zastosowania w każdym roku – zauważa Bartosz Arenin, zarządzający z Copernicus TFI, i dodaje: – Przykładem jest 2012 r. na polskiej giełdzie – gdyby inwestor wyszedł z rynku akcji w maju, wcelowałby dokładnie w sam dołek na rynku w całym roku, a akcje odkupiłby na poziomach kilkanaście procent wyższych.

– Giełdowy zabobon – jasno stwierdza Robert Burdach, zarządzający z Investment TFI. Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ, z kolei zauważa, że ostatnie lata podważyły sens tego przysłowia.

– Ma to swoje pokrycie w historycznych danych, ale zasada ta nie zawsze znajduje swoje zastosowanie w praktyce – zauważa natomiast Kamil Artyszuk, analityk DM BPS. – W ostatnich latach w USA jednak dość często realizował się taki scenariusz – podkreśla.

Aby zweryfikować poprawność tej rady, Stowarzyszenie Inwestorów Polskich sprawdziło, czy w ciągu ostatnich 17 lat strategia oparta na tej maksymie mogła dać zarobić. I co ciekawe, po odjęciu podatków i prowizji stopa zwrotu z realizacji porady wyniosła aż 210 proc., podczas gdy traktowany jako benchmark WIG20 dał zarobić inwestorom „jedynie" 44,2 proc.

Mikołaj zwiastuje hossę

Kolejne dwie rady to uczestnictwo w dwóch obserwowanych na parkietach zjawiskach. Chodzi mianowicie o efekt stycznia i rajd św. Mikoła-ja. Zarówno pierwsze, jak i drugie zjawisko ma charakteryzować się wzrostem kursów akcji.

– One rzeczywiście występują na polskiej giełdzie, choć w ostatnich dwóch, trzech latach bardziej zaobserwować można było to drugie – zauważa Bartosz Arenin.

Potwierdzają to badania, które przeprowadził z kolei Kamil Artyszuk. Począwszy od 1990 roku, zauważył, że rajd św. Mikołaja najczęściej sprawdza się na S&P 500, gdzie znaczny wzrost akcji w tym czasie następuje aż w 78 proc. Na WIG efekt ten był niższy o 14 p.p. Zdaniem analityka wiara w kolejne zjawisko – efekt stycznia, jest już przesadzona. W przypadku WIG z efektem tym mieliśmy do czynienia średnio co dwa lata.

Rynek dyskontuje plotki

W świadomości inwestorów jest wiele powiedzeń, które mówią nie tylko o strategii, ale również o emocjach samych inwestorów. Jedno z nich przekonuje, aby kupować plotki, a sprzedawać fakty. Robert Burdach zaznacza, że jest to prawda, o ile tylko odpowiednio przefiltrujemy plotki. Sęk w tym, aby nie wierzyć w każdą informację, która pojawi się na rynku.

– Rynek kupuje przyszłość – stwierdza Kamil Artyszuk i przekonuje: – Część plotek albo się nie sprawdza, albo realizuje w dłuższym terminie. Potrzebne jest więc chłodne podejście do tematu i ocena, na ile coś jest realne i na ile jest kosztowne.

– Rynek dyskontuje przyszłość i w dużej mierze plotki, stąd gdy dana prognoza staje się faktem, najczęściej dochodzi do realizacji zysków inwestorów grających pod dany scenariusz – dodaje z kolei Konrad Ryczko.

Trend is your friend – głosi kolejna rada, która chcącym osiągnąć zysk inwestorom nakazuje podążać za bieżącym trendem. Bartosz Arenin przekonuje, że jest to jedna z najbardziej skutecznych giełdowych maksym.

– Z reguły się to potwierdza. Walka z trendem rzadko przynosi zyski – potwierdza Burdach.

Dywersyfikuj, ale z umiarem

Nawet laicy wiedzą, że inwestując pieniądze, trzeba pamiętać o dywersyfikacji. Świetnie w tym przypadku sprawdza się powiedzenie „nie pakuj wszystkich jaj do jednego koszyka". Z drugiej strony należy uważać, żeby nie przesadzić.

– Nadmierna dywersyfikacja ogranicza nasze potencjalne zyski. We wszystkim trzeba mieć umiar i robić to z głową. Silna dywersyfikacja ma uzasadnienie, gdy nie mamy oczekiwań co do danych branż czy spółek – zauważa Artyszuk.

– W przypadku mniejszych portfeli warto ograniczyć dużą dywersyfikację, m.in. z uwagi na koszty transakcyjne – przestrzega Ryczko.

Nadmierna komplikacja w ogóle nie jest korzystna dla inwestorów. Warto tu wspomnieć choćby o słynnym: Keep it simple, stupid.

– Emocje, które w dużej mierze rządzą giełdą, są prostymi triggerami – zauważa Bartosz Arenin, a Robert Burdach dodaje: – Przykładanie zbyt dużej uwagi do drobnych szczegółów może prowadzić do zafałszowania całościowego obrazu i perspektyw spółki.

Zdaniem ankietowanych ekspertów wbrew giełdowej radzie warto niekiedy łapać spadające noże, większość przeważnie nie ma racji, a rynek jest nieprzewidywalny i trudno w krótkim terminie oszacować, jak się zachowa. Jakiekolwiek by się jednak zachował, wszyscy zgodnie przyznają, że rynek i tak ma zawsze rację.

[email protected]

Pytania do Łukasza Porębskiego, wiceprezesa Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych

Jeśli kupię akcje w listopadzie i sprzedam je w maju, pokonam rynek?

Badania empiryczne pokazują, że mamy do czynienia z efektem anomalii kalendarzowych, który ewidentnie występuje na giełdzie. Może być to powiązane z cyklem koniunkturalnym, bowiem realna gospodarka budzi się właśnie na jesień, odnotowując z reguły w końcówce IV kw. najlepsze wyniki, po czym wchodzi w wakacyjny letarg. Właśnie w momencie budzenia się gospodarki najlepiej kupować akcje, które z dużym prawdopodobieństwem będą później rosnąć. Z naszych badań wynika, że inwestując jedynie w grudniu i styczniu, można osiągnąć o wiele lepsze stopy zwrotu, niż inwestując cały rok.

Dlaczego rajd św. Mikołaja przynosi tak dobre wyniki?

Powodów wyszukuje się przede wszystkim w staraniach o poprawę wyników funduszy inwestycyjnych. Zarządzający są bowiem rozliczani na podstawie osiągniętych w ciągu roku wyników. Skłania to ich, aby poprawiać swoje rezultaty i podnosić ceny zarządzanych aktywów. Z kolei inwestorzy, którzy mają zyski, czekają ze sprzedażą do następnego roku, aby ograniczyć podatek.

Widać też oddziaływanie summer rally, czyli rajdu wakacyjnego, podczas którego pomimo niższych obrotów, kurs spółek się poprawia. W wyniku przeprowadzonych przez nas analiz najlepszymi miesiącami w roku są grudzień, styczeń, ale również kwiecień i lipiec. Największe spadki zdarzają się natomiast w maju, czerwcu, wrześniu i październiku.

Co pan powie na zasadę „keep it simple, stupid!"?

Pozornie zasada wydaje się trywialnie prosta, ale widzę, że wiele osób jej nie stosuje. Wykorzystują po kilkanaście przeróżnych wskaźników, mają oscylatory, korzystają z Fibonacciego, choć wszystkie de facto bazują na tych samych danych. Wydaje się jednak, że znacznie lepszym rozwiązaniem jest skupienie się na kilku podstawowych wskaźnikach i dopracowanie ich do perfekcji. Tak jak mówi o tym zasada.

A która z zasad jest pana zdaniem najważniejsza?

„Nie kłóć się z rynkiem".     SOB

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie