Brexit groźniejszy niż Grexit

Ewentualne wyjście Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej byłoby katastrofą dla londyńskiego City. Brytyjscy eksporterzy wyszliby na nim źle, jeśli powróciłyby cła do Europy.

Publikacja: 11.04.2015 13:09

Brytyjski premier David Cameron (z lewej) zaproponował referendum w sprawie dalszej obecności swojeg

Brytyjski premier David Cameron (z lewej) zaproponował referendum w sprawie dalszej obecności swojego kraju w UE, gdyż jego partia traciła poparcie na rzecz eurosceptycznego stronnictwa UKIP kierowanego przez Nigela Farage’a (z prawej).

Foto: Archiwum

Światowy kryzys sprzyjał tworzeniu nowych pojęć, które zadziwiająco szybko zaczęły być używane powszechnie. Jednym z nich efektów tej leksykalnej zabawy jest Brexit, czyli słowo określające ewentualne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Brexit wzbudza w londyńskim City i w Brukseli zapewne dużo większe emocje niż możliwy Grexit, choć jest sprawą o wiele mniej pewną niż wyjście Grecji ze strefy euro. Słychać o nim coraz częściej, gdyż w Wielkiej Brytanii trwa kampania wyborcza. Konserwatywny premier David Cameron obiecał Brytyjczykom, że w 2017 r., po konsultacjach z Brukselą, dojdzie do referendum w sprawie dalszej obecności Zjednoczonego Królestwa w UE. Stanie się tak oczywiście, jeśli Partia Konserwatywna zdobędzie odpowiednią większość w parlamencie. Wybory odbędą się 7 maja, sondaże wskazują, że przewaga konserwatystów nie będzie duża, więc pojawiają się scenariusze, w których języczkiem u wagi staje się eurosceptyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) kierowana przez charyzmatycznego eurodeputowanego Nigela Farage'a. Polityczne emocje się zagęszczają, a były laburzystowski premier Tony Blair ostrzega, że kwestia Brexitu będzie ciążyła brytyjskiemu biznesowi i tworzyła klimat niepewności na rynkach.

Dumna izolacja?

Opinie polityków są jak zwykle podzielone. Były lewicowy premier Gordon Brown straszy, że Wielka Brytania po wyjściu z UE będzie „Koreą Północną Europy" a ofiarą Brexitu może paść 3 mln miejsc pracy i 25 tys. firm. Nigel Farage twierdzi, że nie będzie aż tak tragicznie. – Faktem jest, że mamy wielki deficyt handlowy z Europą. Oni sprzedają nam więcej mercedesów i butelek szampana, niż my im sprzedajemy butelek piwa i samochodów produkowanych u nas. Oni nas potrzebują bardziej niż my ich – mówi przewodniczący UKIP.

Pomysł wyjścia z UE ma co prawda w większym stopniu podłoże polityczne niż ekonomiczne, ale to właśnie kryzys w strefie euro sprawił, że zyskał on na świeżości. Londyn od zawsze wykazywał więcej ostrożności wobec europejskiego projektu niż inne unijne rządy. Gdy w wyniku ataku spekulacyjnego na funta Wielka Brytania wypadła z mechanizmu kursowego przygotowującego do wprowadzenia euro, wielu brytyjskich oficjeli skrycie się z tego cieszyło. Kłopoty eurolandu utwierdziły Brytyjczyków w przekonaniu, że wybrali lepszą drogę rozwoju. To, że w wyniku kryzysu mocno wzrosła rola Niemiec w zjednoczonej Europie odgrzało zaś odwieczne obawy Brytyjczyków przed dominacją jednego państwa na kontynencie. Choć premier David Cameron w wielu sprawach świetnie dogaduje się z niemiecką kanclerz Angelą Merkel, to Wielka Brytania zachowała duży sceptycyzm wobec takich brukselsko-niemieckich projektów jak np. unia bankowa czy Pakt Fiskalny. Wewnątrzpartyjny nacisk - skutek tego, że konserwatyści tracili poparcie na rzecz UKIP - skłonił zaś Camerona do wystąpienia z propozycją referendum w sprawie dalszej obecności w UE.

Rynek jak na razie nie traktuje Brexitu jako wielkiego zagrożenia. I słusznie, do ewentualnego referendum wciąż przecież jest dużo czasu a sondaże wskazują, że coraz więcej Brytyjczyków opowiada się za pozostaniem kraju wewnątrz UE. O ile w styczniu 2015 r. sondaże wskazywały, że tylko 37 proc. ankietowanych było za dalszą obecnością w Unii a 40 proc. przeciw, to w kwietniu za pozostaniem w UE opowiadało się już 49 proc. Brytyjczyków a przeciw 44 proc. Bardzo charakterystyczne jest to, że środowiska biznesowe w znacznej większości opowiadają się przeciwko Brexitowi. Sondaż przeprowadzony wśród przemysłowców przez branżową organizację EEF, wykazał, że aż 85 proc. jej członków zagłosowałoby w referendum za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE, a tylko 7 proc. za Brexitem.

– Oni są częścią wielkiej korporacyjnej rodziny z Brukseli. Zależą od UE przy łapaniu kąsków ze stołu. Nie chcą więc pokazywać przeciwko niej żadnej opozycji – tłumaczy stanowisko brytyjskich przemysłowców Nigel Farage.

Bariery do usunięcia

Jak ewentualny Brexit wpłynąłby na brytyjską gospodarkę? Eurosceptycy przekonują, że bardzo dobrze. Instytut Spraw Ekonomicznych (IEA) rozpisał konkurs na najlepszy gospodarczy plan wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Jury, któremu przewodniczył Nigel Lawson, kanclerz skarbu za rządów Margaret Thatcher, nagrodziło główną nagrodą (100 tys. euro), pracę brytyjskiego dyplomaty Iaina Mansfielda. Zapronował on, by Wielka Brytania po wystąpieniu z UE przystąpiła do Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA) i dokonała przeglądu regulacji wprowadzonych pod dyktando Brukseli. Co prawda w pierwszych latach po Brexicie brytyjskiej gospodarce ciążyłaby rynkowa niepewność, ale w długim terminie brytyjski PKB miałby zyskać, dzięki bardziej przyjaznym regulacjom oraz wolnemu handlowi z rynkami wschodzącymi.

To, ile brytyjska gospodarka zyskałaby lub straciła na Brexicie, zależne byłoby jednak od tego jak Londyn ułożyłby współpracę ekonomiczną z resztą Europy. Z wyliczeń think tanku Open Europe wynika, że w 2030 r. brytyjski PKB byłby o 1,6 proc. wyższy, gdyby zdołano po Brexicie zawrzeć korzystne porozumienia handlowe z UE oraz innymi kluczowymi światowymi gospodarkami, a także przeprowadzić sprawną deregulację ekonomiczną. Gdyby jednak to się nie udało i Wielka Brytania zostałaby odcięta od kontynentu murem z taryf celnych, jej PKB byłby w 2030 r. niższy o 2,2 proc. niż w scenariuszu, w którym pozostałaby ona wewnątrz UE. Badacze z London School of Economics (Swati Dhingra, Gianmarco Ottaviano i Thomas Sampson) wyliczyli zaś, że nawet w optymistycznym scenariuszu, przewidującym brak ceł między UE a Wielką Brytanią, brytyjska gospodarka straciłaby na Brexicie ponad 1 proc. PKB. Bezpośrednie korzyści Brexitu takie jak możliwość przeznaczenia na inny cel pieniędzy płaconych do unijnej kasy, nie zrównoważyłyby pogorszenia koniunktury handlowej. Wielu analityków wskazuje ponadto, że wychodząc z UE, Wielka Brytania zaszkodziłaby również swojemu handlowi z USA, które negocjują z Brukselą wielką umowę o wolnym handlu TTIP.

Przede wszystkim Brexit byłby wielkim ciosem dla londyńskiego City. W Londynie działa ponad 250 filii zagranicznych banków, które korzystają tam również z dostępu do unijnego wspólnego rynku. Gdyby Wielka Brytania wyszła z UE, spora część z tych instytucji mogłaby się przenieść do Luksemburga czy Frankfurtu. By londyński rynek nie został zmarginalizowany, panujące tam regulacje musiałyby być zharmonizowane z unijnymi. Brytyjska branża finansowa wciąż zmagałaby się więc z regulacjami, które lubi krytykować, a jednocześnie rząd Zjednoczonego Królestwa nie miałby wpływu na politykę regulacyjną Brukseli i Frankfurtu. Brexit nie cieszy się więc poparciem w City ani wśród brytyjskich potentatów biznesowych. Można się spodziewać, że zrobią oni wszystko, by kampania na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii przegrała, tak jak starali się, by pomysł niepodległości Szkocji przepadł w referendum. Wygląda więc na to, że Wielka Brytania szybko się nie odłączy od Starego Kontynentu.

[email protected]

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza