Chcemy koncentrować się na aglomeracji trójmiejskiej i warszawskiej, to najbardziej perspektywiczne rynki. Niedawno kupiliśmy działkę w Gdańsku, interesują nas również dwie nieruchomości w stolicy. Myślę, że w tym roku uda się przeprowadzić takie transakcje, praktycznie co tydzień dostajemy do rozpatrzenia kilka propozycji.
Aglomeracja warszawska ma bardzo duży potencjał i jest mniej podatna na wahania koniunktury. Dotychczas koncentrowaliśmy się na Wilanowie, ale nie możemy wykorzystać całego tamtejszego banku ziemi naraz. Dlatego wyszliśmy na Wolę, do Ząbek. Interesują nas takie dzielnice jak Bemowo, Wawer czy Mokotów.
Jak ocenia pan koniunkturę na rynku deweloperskim?
Po trzech latach zapaści w końcu przyszło odbicie i uważam, że przed nami dobre lata. Cykle koniunkturalne oczywiście będą, ale wahania nie będą już tak drastyczne, jak w ostatnim czasie. Segment mieszkaniowy jest bardzo chłonny. Pytanie, w którą stronę pójdą przepisy obejmujące ochronę klientów. W tej chwili obowiązują otwarte konta powiernicze – a więc deweloperzy nadal mogą korzystać z wpłat klientów, całość jest ściśle kontrolowana przez banki.
Obawiam się, że te konta zostaną zamknięte – czyli deweloperzy będą dostawać pieniądze po zakończeniu inwestycji. To spowoduje, że deweloperzy będą musieli szukać innego źródła finansowania – co z pewnością wpłynie na wyższe ceny mieszkań. Dla takiej firmy jak nasza, z takimi kapitałami własnymi, to będzie pewne utrudnienie, ale nie tragedia. Aktualnie żadna inwestycja nie jest finansowana kredytem – wszystko opiera się na środkach własnych spółki oraz na wpłatach klientów.
Jeśli chodzi o nasz biznes, do końca tego roku chcemy uruchomić 17 inwestycji, to około 2,2 tys. mieszkań.