Czy ostatnie tygodnie roku przyniosą kolejny rekord na rynku nieruchomości? Od stycznia kupujący lokale na kredyt będą musieli mieć już nie 10, ale 15 proc. wkładu własnego. – Coraz większe wymagania banków postawią w trudnej sytuacji zwłaszcza młode osoby, kupujące swoje pierwsze mieszkania – komentuje Marcin Jańczuk, dyrektor z sieciowej agencji nieruchomości Metrohouse. – Aby myśleć o własnym dachu nad głową w dużych miastach, trzeba będzie mieć średnio 40–50 tys. zł oszczędności – dodaje. Według Jańczuka wielu klientów może więc przyspieszyć decyzję o zakupie mieszkania.
Ostrożny jak Polak
Z analiz Metrohouse wynika, że sprzedaż mieszkań używanych utrzymuje się na dobrym poziomie. – W mniejszych ośrodkach, gdzie limity cen w rządowym programie „Mieszkanie dla młodych" są odpowiednio wysokie, zainteresowanie lokalami z drugiej ręki wzrosło – wskazuje Jańczuk. – Rynek pierwotny działa zaś na pełnych obrotach. Nie można powiedzieć, że jest to skutek większego zainteresowania zakupem na starych zasadach, z mniejszym wkładem własnym, ale część klientów może się rzeczywiście spieszyć – nie ukrywa.
I dodaje, że pośpiech towarzyszy poszukującym niedrogich mieszkań osobom, które są na granicy zdolności kredytowej. – Uzbieranie przez nich odpowiedniej kwoty na wkład własny, opłaty okołotransakcyjne, ewentualny remont mieszkania mogą być bardzo trudne – przyznaje dyrektor z Metrohouse.
Ale, jak mówi, pod koniec tego roku „nie oczekuje szału zakupów". – Klienci myślą racjonalnie i nie podejmują decyzji o zakupie nieruchomości pod wpływem impulsu – twierdzi Jańczuk. – W kolejnych latach, jeśli nie będą mogli się pochwalić odpowiednio wysokim wkładem własnym, po prostu zaczną zmieniać swoje plany, decydując się na mniejsze mieszkania. Nie wykluczam też, że coraz popularniejszy stanie się długoterminowy wynajem, który w Polsce nie jest jeszcze popularny – przewiduje.
Żniw na rynku w ostatnich tygodniach roku nie spodziewa się Katarzyna Liebersbach-Szarek, pośredniczka z krakowskiej agencji Nieruchomości Łobzowskie. – Część osób może się jednak pospieszyć z załatwianiem kredytu hipotecznego – przyznaje pośredniczka. – Na razie jednak większego ruchu na rynku nie widać. Być może wszystko dopiero przed nami. Na kredyt czeka się średnio półtora miesiąca, więc sytuacja może się zmienić w listopadzie – zastanawia się. Według Liebersbach-Szarek Polacy stali się bardziej ostrożni. – Do zmian na rynku nie podchodzą już tak emocjonalnie. To dobry objaw, świadczący o rynkowej stabilizacji – twierdzi pośredniczka.