Deweloperzy przetrwają zmianę koniunktury

Choć średnio deweloperzy są bardziej zadłużeni niż przed rokiem, to jednak głównie wobec swoich podwykonawców i klientów. Wierzyciele finansowi mają twardszy grunt.

Publikacja: 16.09.2016 12:00

Co do zasady można powiedzieć, że deweloperzy jako grupa są jedną z mniej zadłużonych branż obecnych

Co do zasady można powiedzieć, że deweloperzy jako grupa są jedną z mniej zadłużonych branż obecnych na Catalyst, a jest to grupa najliczniej reprezentowana.

Foto: Fotorzepa, Marek Obremski mo Marek Obremski

Co do zasady można powiedzieć, że deweloperzy jako grupa są jedną z mniej zadłużonych branż obecnych na Catalyst, a jest to grupa najliczniej reprezentowana. Średni wskaźnik ogólnego zadłużenia wyniósł w czerwcu 0,58 wobec 0,55 przed rokiem i 0,56 w marcu (oznacza to, że średnio 58 proc. aktywów deweloperów było finansowanych kapitałem zewnętrznym, a reszta kapitałem własnym). Ten wzrost nie powinien jednak być powodem do zmartwień – najczęściej za zwiększenie zobowiązań odpowiadały bowiem zaliczki wpłacone przez nabywców mieszkań, a także faktury od podwykonawców świadczące o większym froncie robót.

Mniejszy dług

Co ciekawe, w tym samym czasie większość deweloperów (10 z 18) zmniejszyła skalę zadłużenia finansowego względem kapitału własnego. Najczęściej odpowiadał za to wzrost zysków i przyrost kapitału własnego, ale w niektórych wypadkach deweloperom udało się ograniczyć także kwotę zadłużenia finansowego. W obu przypadkach oznacza to, że zatrzymane zyski zasilały – choć w części – kapitał własny lub nawet przeznaczano je na ograniczenie zobowiązań finansowych. Średnio kapitał własny był na koniec czerwca zadłużony w 67 proc. wobec 72 proc. przed rokiem, tylko w czterech przypadkach dług netto przekraczał wartość kapitału własnego. Można więc mówić o wysokiej odporności sektora na ewentualną dekoniunkturę – gdyby ta w końcu się pojawiła.

Jest to o tyle istotne, że dziś emitowane przez deweloperów obligacje zapadają za trzy–pięć lat, a więc w czasie, gdy koniunktura na rynku mieszkaniowym może istotnie się różnić od dzisiejszej. Przy czym mówimy o średniej, zaś w ocenie zdolności spółki do spłaty zadłużenia nie należy się posługiwać statystykami, lecz indywidualną oceną emitentów.

I mniej gotówki

Jeśli usuniemy ze statystyk Lokum Deweloper i J.W. Construction, które w ostatnim dniu czerwca wykazywały wyraźną nadpłynność (zgromadzone środki pieniężne czterokrotnie przewyższały sumę krótkoterminowych zobowiązań pomniejszonych o zaliczki na mieszkania), okaże się, że średni wskaźnik płynności gotówkowej spadł na koniec czerwca do 0,45 z 0,60 przed rokiem. Niższą płynnością gotówkową legitymowało się 12 z 18 deweloperów (zestawienie nie uwzględnia firm, które nie przedstawiły jeszcze raportów półrocznych), można więc mówić o pewnej regule. Jednak nie jest to zjawisko, które świadczy o kurczącej się płynności finansowej w branży. Wręcz przeciwnie – kapitał stał się tak łatwo dostępny, że nawet ci deweloperzy, którzy wcześniej utrzymywali bardzo duże zapasy gotówki, powoli odchodzą od tego przyzwyczajenia z okresu słabej sprzedaży i ograniczonego dostępu do finansowania w latach 2009–2013. Dominuje przekonanie, że w razie potrzeby deweloperzy mogą zorganizować kolejną emisję obligacji i uzupełnić stan konta, a rynek te oczekiwania potwierdza.

Oczywiście, jeśli popyt na mieszkania zacznie gasnąć, nastawienie inwestorów może w przyszłości powoli się zmieniać, ale niskie obecnie zadłużenie deweloperów przekonuje, że większość z nich byłaby w stanie poradzić sobie nawet z załamaniem koniunktury.

Czego obawiają się inwestorzy?

Jeśli przyjąć, że hossa mieszkaniowa jest bliska osiągnięcia szczytowych wartości, warto się zastanowić, co rynek może czekać po jej zakończeniu. Licząc do końca lipca, deweloperzy oddali w ostatnich 12 miesiącach 74,6 tys. mieszkań, bijąc w ten sposób rekord z 2009 r. (72,3 tys. lokali). W 2011 r. rynek osiągnął dołek wywołany kryzysem finansowym – liczba ukończonych przez deweloperów mieszkań spadła do 48,8 tys. Gdybyśmy przewidywali załamanie rynku w następstwie nieznanych dziś jeszcze wydarzeń (żadne sygnały nie przewidują np. drastycznego podniesienia oprocentowania kredytów) i jego skurczenie się do rozmiarów z 2011 r., oznaczałoby to możliwość spadku kończonych inwestycji o 34,4 proc.

Nieco gorzej ma się sprawa z rozpoczynanymi inwestycjami. Tych w ciągu ostatnich 12 miesięcy (do końca lipca) było 88,7 tys., podczas gdy w kryzysowym 2009 r. ich liczba wynosiła 44,3 tys. – połowę tego, co obecnie.

Biorąc pod uwagę powyższe oraz przeciętny poziom zadłużenia deweloperów obecnych na Catalyst (wskaźnik ogólnego zadłużenia oraz długu netto), można zaryzykować tezę, że większość z nich jest od strony finansowej przygotowana nie tylko na zmianę, ale nawet na załamanie koniunktury w krótkim czasie, ale już nie na skurczenie rynku do rozmiarów znanych z początku wieku, gdy rocznie w Polsce deweloperzy oddawali 20–30 tys. mieszkań.

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza