Jak oceniasz aktualną sytuację na rodzimym rynku akcji. Myślisz, że trwająca hossa utrzyma się dłużej na GPW?
Jestem optymistycznie nastawiony, ale nie pod kątem trwania tej hossy. Wychodzę bowiem z założenia, że dopóki rynek gwałtownie nie spada, tzn. dopóki 90 proc. akcji nie traci na wartości, dopóty jestem w stanie znaleźć te kilkanaście mocnych, trendowych spółek, które preferuję. Mowa tu o firmach sprawdzonych, jak Amica, czy CD Projekt. To jest pokłosie mojego podejścia do giełdy. Na ten moment w moim prywatnym portfelu 80 proc. pozycji, to pozycje długie i mam zamiar powiększać to zaangażowanie.
Jeśli chodzi o rynek w ogóle, to nasza hossa jest dość młoda, ale ta na Wall Street już całkiem dojrzała. Obawiam się, że jeśli za oceanem dojdzie do zniżek, to i nasz rynek nie wytrzyma presji niedźwiedzi. Gdzieś z tyłu głowy staram się pamiętać o tym zagrożeniu. Nie wyznaczę poziomów docelowych, bo już oduczyłem się rysowania potencjalnych scenariuszy. Wolę obserwować rynek na bieżąco i reagować na to co się dzieje.
A czy dostrzegasz na naszym rynku takie motory napędowe, które mogłyby pchać rynek do przodu, tak jak kiedyś na Wall Street robiły to dot.comy, albo tani kredyt hipoteczny?
Trudno mi wskazać jakiś konkretny segment czy branżę. Nie obserwuje też rynku z perspektywy makroekonomicznej. Jestem związany z rynkiem nieruchomości i na tej podstawie mogę stwierdzić, że gospodarka się kręci, co daje zielone światło do zwyżek na giełdzie. Ostatnio całkiem nieźle sprawdza mi się podejście szukania spółek w lokalnych dołkach cenowych, które nie mają uzasadnienia w fundamentach.