Dla odmiany Wall Street, ciesząca się z dobrych danych makroekonomicznych, ruszyła w górę. WIG20 stara się korzystać z pozytywnego nastawienia inwestorów zagranicznych do naszego rynku.
Frankfurt szuka wsparcia
Główne giełdy europejskie wciąż cierpią z powodu silnego euro. Problem nie jest błahy, skoro zaczął go podobno dostrzegać nawet Europejski Bank Centralny. Na razie reaguje poprzez kontrolowane przecieki sygnalizujące oznaki niezadowolenia. Sprawa powinna się wkrótce wyjaśnić, bowiem w bliskiej perspektywie (7 września) czeka nas posiedzenie EBC, po którym prawdopodobnie dowiemy się, co dalej ze skupem obligacji. Wydaje się, że Mario Draghiemu nie pozostaje już nic innego, jak jasna i stanowcza deklaracja w tej kwestii, a najlepiej podjęcie decyzji o przedłużeniu czasu trwania programu. Choć koniunktura gospodarcza w strefie euro wyraźnie się poprawia, a prognozy są umiarkowanie optymistyczne, to niska wciąż inflacja pozostawia nie tylko furtkę, ale wręcz szeroko otwartą bramę do kontynuacji luźnej polityki pieniężnej.
Osłabienie wspólnej waluty zdecydowanie pomogłoby giełdom naszego kontynentu. Próbkę ich wrażliwości na sytuację na rynku walutowym mieliśmy okazję obserwować w ostatnich dniach. Wtorkowy wyskok kursu euro powyżej 1,2 USD przełożył się na 1,5-proc. spadek indeksu na giełdzie we Frankfurcie. Późniejsza korekta na wspólnej walucie natychmiast została podchwycona do obrony przed zejściem DAX poniżej 12 tys. pkt. Czas był na to najwyższy, bo wsparcie na tym poziomie wyraźnie zaczynało już trzeszczeć, grożąc spadkiem na kolejną półkę, leżącą 500 pkt niżej. Od szczytu z połowy czerwca niemiecki indeks tracił już prawie 7 proc., a odreagowanie widoczne w środę i w czwartek nie było zbyt przekonujące.
Całkowicie przekonujące było natomiast zachowanie indeksów amerykańskich. Początkowe wątpliwości co do kierunku ruchu na Wall Street rozwiały trzy kolejne mocne sesje, które sygnalizują możliwość zakończenia spadkowej korekty. Choć skala wzrostu nie była przesadnie duża, bowiem S&P 500 zyskał w ich trakcie niewiele ponad 1 proc., to jednak to wystarczyło, by zbliżył się wyraźnie do historycznie wysokiego poziomu, widzianego na początku sierpnia. Kolejne rekordy są więc w zasięgu ręki. Bykom zdecydowanie spodobały się lepsze dane świadczące o poprawie kondycji amerykańskiej gospodarki. Na Wall Street nikt zdaje się nie przejmować w związku z tym ani potencjalnym umocnieniem dolara, ani kontynuacją zaostrzania polityki pieniężnej przez Rezerwę Federalną. Gdyby jeszcze się okazało, że na wokandę trafi wreszcie kwestia reform zapowiadanych przez Donalda Trumpa, a przede wszystkim zmiany w systemie podatkowym, mielibyśmy komplet impulsów umożliwiających kontynuację hossy.