Niespodziankę mogły stanowić optymistyczne prognozy Fedu i EBC w kwestii wzrostu gospodarczego.
Fed i EBC wierzą w ożywienie
Amerykańska Rezerwa Federalna zgodnie z oczekiwaniami podwyższyła stopy procentowe już po raz piąty w obecnym cyklu i podtrzymała deklarację dokonania trzech ruchów w górę w przyszłym roku. Od stycznia 2018 r. powiększy się także do 20 mld dolarów miesięcznie tempo ograniczania bilansu Fed. Jednocześnie z 2,4 do 2,5 proc. podwyższona została prognoza dynamiki PKB na obecny rok oraz z 2,1 do 2,5 proc. na 2018 r. Amerykańska gospodarka miałaby spowolnić tempo wzrostu do 2,1 proc. dopiero w 2019 r. To scenariusz bardzo optymistyczny i wszystko wskazuje na to, że inwestorzy przyjęli go za dobrą monetę, nie przejmując się perspektywą dalszego zaostrzania polityki pieniężnej. Indeksy na Wall Street kontynuowały bowiem zwyżkę do środy. Dobra passa trwałaby prawdopodobnie nadal, gdyby nie obawy związane z trwającą procedurą uchwalania reformy podatkowej. Informacje o możliwych problemach pojawiły się w czwartek i znalazły odzwierciedlenie w postaci niewielkich, sięgających 0,3–0,4 proc. spadków w przypadku Dow Jonesa i S&P 500 oraz znacznie poważniejszej, przekraczającej 1 proc. zniżce wskaźnika amerykańskich małych spółek. Gdyby okazały się one uzasadnione i Amerykanie nie otrzymaliby obiecanego na święta podatkowego prezentu, prawdopodobieństwo wystąpienia większej korekty zdecydowanie by się zwiększyło.
Europejski Bank Centralny także zadziałał zgodnie z oczekiwaniami i nie dokonał żadnych zmian w swej polityce. Mario Draghi ponownie wysłał jedynie gołębi sygnał, deklarując że program skupu aktywów będzie trwał tak długo, jak będzie trzeba, a konkretnie dopóki EBC nie nabierze przekonania, że inflacja będzie trwale zbieżna z celem banku centralnego. Podobnie jak w przypadku Fed, także EBC zdecydowanie podwyższył prognozy dotyczące gospodarki, szacując, że w tym roku PKB strefy euro wzrośnie o 2,4 proc. (wcześniej szacowano wzrost na 2,2 proc.), a w 2018 r. jego dynamika wyniesie 2,3 proc., a nie jak poprzednio oceniano o 1,8 proc. Jednak reakcja europejskich inwestorów na te informacje była bardzo wstrzemięźliwa. Czwartkową sesję DAX zakończył spadkiem o 0,4 proc., a w jej trakcie zbliżył się niebezpiecznie do 13 tys. punktów, czyli do poziomu, którego przełamanie mogłoby skutkować uruchomieniem kolejnej fali przeceny.
Mała stabilizacja na ropie, miedź odrabia straty
Rynek ropy naftowej znalazł się w ostatnich dniach pod wpływem dość silnych i zróżnicowanych impulsów, związanych z napływającymi informacjami. Z jednej strony mieliśmy niespodziewanie duży spadek zapasów surowca oraz wstrzymanie pracy ważnego rurociągu na Morzu Północnym, z drugiej zaś pogłoski o przygotowywaniu strategii ewentualnego wycofywania się z porozumienia dotyczącego ograniczeń wydobycia oraz raport OPEC, mówiący o prawdopodobnym wzroście produkcji w przyszłym roku w krajach niebiorących udziału w porozumieniu, głównie w Stanach Zjednoczonych. Było więc trochę nerwowości, ale wypadkowa tych wahań układa się w stabilizację notowań WTI w przedziale od 56 do 58 dolarów za baryłkę i od 62 do 64 dolarów w przypadku Brent. Wszystko wskazuje na to, że należy się liczyć z kontynuacją tej tendencji.
Skutki poważnego tąpnięcia notowań miedzi z pierwszych dni grudnia są powoli niwelowane. Kontrakty terminowe na metal od 6 grudnia zyskały ponad 4 proc., wspinając się metodą małych kroczków w górę. Bykom pomogły zarówno uspokajające dane z Chin, jak również pozytywne sygnały i prognozy dotyczące największych światowych gospodarek. Wielkiego optymizmu na rynku miedzi jednak nie widać i można na razie mówić jedynie o uspokojeniu nastrojów.