W wojnie handlowej przełomu nadal nie ma, Donald Trump ciągle dostarcza powodów do niepokoju, ale też wysyła sygnały mogące świadczyć o możliwości porozumienia, a informacyjny chaos inwestorzy starają się wykorzystać do podciągnięcia indeksów i oddalenia groźby przeceny. Najlepiej wychodzi to na parkiecie nowojorskim, gdzie indeksy idą dość zdecydowanie w górę już drugi tydzień z rzędu.
Optymizm na Wall Street
W ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia S&P500 zyskał prawie 1,5 proc. i zbliżył się do 2800 punktów, wyraźnie przymierzając się do jego trwałego przebicia. Już w miniony wtorek indeks pokonał poziom poprzednich szczytów z marca i czerwca. Środowa korekta okazała się tylko krótkim przystankiem w marszu w górę, w wyniku którego S&P500 znalazł się najwyżej od początku lutego i zbliżył się do styczniowego rekordu na odległość 2,6 proc. Droga do niego wydaje się otwarta, nie tylko z technicznego punktu widzenia. Na razie dobre sygnały płyną z amerykańskiej gospodarki, a wbrew kasandrycznym wizjom zbliżającej się recesji, oceny i prognozy przedstawicieli Rezerwy Federalnej są zdecydowanie optymistyczne. Inflacja w USA wzrosła do poziomu najwyższego od ponad sześciu lat, ale Fed podchodzi do tego faktu ze spokojem. Analitycy i inwestorzy spodziewają się kolejnego dobrego kwartału w wykonaniu amerykańskich spółek, a oczekiwania te już w najbliższych dniach będą mogły zostać zweryfikowane. Na tę weryfikację nie czekają kursy akcji technologicznych gigantów, bijąc historyczne rekordy i windując na nie Nasdaq Composite.
Na pozostałych głównych giełdach światowych aż tak dobrze nie jest, ale amerykański optymizm i tam zdaje się po trosze udzielać. Bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia wyszedł niemal na zero w przypadku DAX-a, który dość mocno zniżkował jedynie w środę, gdy przerwany został wcześniejszy kilkudniowy rajd. Na razie ta korekta nie przyniosła poważniejszych negatywnych konsekwencji i indeks obronił się przed spadkiem poniżej 12 400 punktów. Europejscy inwestorzy nie mają zbyt wielu powodów do optymizmu. Słabnące perspektywy gospodarcze potwierdziła najnowsza prognoza Komisji Europejskiej, obniżając prognozę wzrostu na obecny rok z 2,3 do 2,1 proc. Szczególne obawy dotyczą sytuacji we Włoszech, a w szerszym wymiarze niepokój budzą głównie zagrożenia związane z napięciami w globalnym handlu. Choć Japonia także jest poważnie zagrożona konsekwencjami protekcjonizmu, Nikkei śmiało idzie w górę, kończąc tydzień wzrostem o prawie 4 proc. i sygnalizując wyczerpanie się potencjału trwającej od połowy czerwca spadkowej korekty. Poprawę widać w ostatnich dniach także na pozostałych parkietach azjatyckich, nie wyłączając Chin. Shanghai Composite w minionym tygodniu zyskał 3 proc., przerywając fatalną serię siedmiu spadkowych tygodni z rzędu. Można mieć pewne wątpliwości, czy wspomniana zwyżka ma charakter naturalny, czy jest to ruch sterowany, ale fakt pozostaje faktem. Indeks znalazł się powyżej 2800 punktów, a zagrożenie kontynuacją przeceny zostało na razie oddalone. Nieco mniej klarowna jest sytuacja wskaźnika rynków wschodzących. MSCI Emerging Markets w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia co prawda wzrósł o prawie 1 proc., ale w tym ruchu widać było sporo nerwowości, szczególnie w środę, gdy tąpnięcie sięgało niemal 2 proc.
Na Książęcej spokój, a raczej marazm
Optymista mógłby powiedzieć, że na warszawskim parkiecie w ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z kontynuacją poprawy sytuacji, szczególnie w segmencie największych spółek. I rzeczywiście, WIG20 w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zyskał 0,4 proc., utrzymując stały, choć niezbyt wielki dystans od testowanego niedawno poziomu 2100 punktów, a nawet próbował zbliżyć się do 2200 punktów. Cofnięcie po tej próbie nie napawa specjalnym entuzjazmem, ale też nadmiernie nie martwi. Martwi jednak bardzo niska aktywność inwestorów, którą tylko częściowo można złożyć na karb rozpoczęcia sezonu wakacyjnego. Pesymista śmiało więc może mówić o marazmie, który w połączeniu z ewentualnym pogorszeniem się nastrojów na świecie i presją na emerging markets szybko może się przełożyć na pogłębienie przeceny.
Spośród blue chips warto zwrócić uwagę na wzrostowe odreagowanie przecenionych walorów LPP i CCC oraz kontynuację dobrej passy Cyfrowego Polsatu, a szczególnie CD Projektu. Najsłabiej prezentowały się walory Orange oraz Eurocash. O ile w przypadku akcji telekomu można przynajmniej mówić o szansie, jaką daje bliskość poziomu wsparcia, o tyle papiery handlowego giganta cofnęły się już do poziomu z końca 2011 r. i choć w tych okolicach także można by liczyć na próbę obrony, to taka możliwość wydaje się jedynie czysto teoretyczna, patrząc na konsekwencję, z jaką od ponad dwóch lat podchodzą do spółki inwestorzy. W ostatnich dniach indeksowi nie pomagało też zachowanie się walorów KGHM i PKN Orlen. Te ostatnie, po przekraczającym 4 proc. spadku, znalazły się w dość newralgicznym punkcie i jeśli byki nie przystąpią do działania, spadkowa tendencja może zostać dość mocno pogłębiona. Niejednoznaczna jest sytuacja w energetyce i sektorze finansowym. Lekko zwyżkowały akcje PGE, za to przecenie poddały się papiery Energi i Tauronu. Mocniej w górę poszły walory PKO BP i BZ WBK, ale traciły akcje Pekao, Aliora i mBanku, niemogące zdobyć się na poważniejsze odreagowanie.