A to sprawia, że zarobienie na takich produktach jest trudne albo w ogóle niemożliwe.
Polisolokaty – jak niepoprawnie nazywa się ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (UFK) – z gigantycznymi opłatami likwidacyjnymi przeszły do historii. Jednak produkty, które obecnie są dostępne na rynku, też nie zawsze nadają się do skutecznego pomnażania pieniędzy.
Składka jednorazowa
Fundusze kapitałowe w czasie sprzyjającej sytuacji na rynku osiągają dobre, a niekiedy wręcz świetne wyniki. Na przykład pięcioletnia stopa zwrotu niektórych funduszy inwestujących na zagranicznych rynkach akcji na koniec stycznia 2018 r. przekraczała 100 proc.
– Analizując wyniki ubezpieczeniowych funduszy kapitałowych, warto pamiętać, że wykazana rentowność nie jest równa zyskowi klienta. Jeśli wartość jednostek funduszu wzrosła o 10 proc., nie oznacza to – w uproszczeniu – że klient, który wpłacił 200 zł, zarobił 20 zł i ma teraz 220 zł – tłumaczy Marcin Jaworski, ekspert z Biura Rzecznika Finansowego. Jeśli umowa przewiduje regularne opłacanie składek, np. co miesiąc, to z każdych 200 zł może być potrącane 5–10 proc. na pokrycie kosztów ubezpieczyciela. Inwestowana jest więc mniejsza kwota niż ta, którą wpłaciliśmy.
Towarzystwa odchodzą teraz od oferowania polis inwestycyjnych (czyli takich z ograniczoną do minimum częścią ochronną) ze składką regularną na rzecz polis ze składką jednorazową. Ubezpieczenia te, często oferowane za pośrednictwem banków, przeważnie wiążą się z niższymi opłatami. Na przykład TU Europa oferuje polisę z UFK „Wymarzone perspektywy", gdzie opłata administracyjno-dystrybucyjna wynosi 1,3 proc., a opłata za ryzyko 1,88 zł miesięcznie i 0,202 proc. w skali roku.