Tytuł komentarza może mieć lekko sarkastyczny charakter (w końcu ile razy można powtarzać w mediach tę samą formułkę?), ale w myśl zasady, że to, co było, traci znaczenie, trudno odmówić mu pewnej prawdziwości. Największa gwiazda ostatnich lat ponownie jest warta ponad 3 bln USD, a rynek implikuje „powynikowy” ruch kursu o 9,35 proc. w którąś ze stron – jej kapitalizacja wzrośnie więc lub spadnie teoretycznie o około 300 mld USD, wpływ na kapitalizację całej giełdy będzie pewnie dwa, trzy razy większy.
W dodatku środowy raport (ukaże się po zakończeniu sesji w USA) będzie publikowany w kluczowym z perspektywy technicznej momencie, gdy S&P 500 powrócił w okolice tegorocznych szczytów. W optymistycznym scenariuszu Nvidia może zadecydować o ich wybiciu, szczególnie że wchodzimy w okres dwóch–trzech tygodni sprzyjających napływom kapitału na rynek (buybacki, a według Goldmana Sachsa także strategie automatyczne mogą generować popyt o skali nawet 17 mld USD dziennie). W pesymistycznym, który jest nam bliższy, obnażony zostanie fakt, że obecne wyceny w Nowym Jorku nie znajdują uzasadnienia w prawdopodobnym tempie wzrostu wyników w minionym i kolejnych kwartałach.
Wyprzedzający wskaźnik cena/zysk dla S&P 500 powrócił powyżej 21, absolutnie nie można mówić, że sezon wynikowy uzasadnia ponowny atak na historyczne maksima – z perspektywy najistotniejszego dla nas wzrostu przychodów wypadł słabo, zaledwie 60 proc. spółek (wyraźnie poniżej wieloletnich średnich) zaskakiwało pozytywnie. Także z perspektywy zysków nie ma powodu do otwierania szampana – wzrost o 10,9 proc. r./r. jest bliżej dolnej granicy tego, czego można było oczekiwać, niż górnej.
Nie jest dużą przesadą twierdzenie, że bez rewelacyjnego raportu Nvidii trudno wyobrazić sobie, żeby Wall Street miało przełamać potężną ostatnio negatywną wrześniową sezonowość (szczególnie silną w drugiej połowie miesiąca). Bezustanne powtarzanie, że przecież rozpoczynają się obniżki stóp procentowych, nie ma najmniejszego sensu – pierwsza faza cyklu cięć jest zazwyczaj dla rynków akcji słaba. Pozytywnie wypadają okresy po końcu podwyżek (ten mamy za sobą) i w końcówce obniżek – zanim nastąpi ten drugi, powinniśmy zobaczyć poważniejsze, a przede wszystkim dłuższe epizody obaw o recesję niż ten z początku sierpnia.
Nie zakładam negatywnych niespodzianek w przychodach i marżach Nvidii – w końcu od debiutu „zaskakuje” ona pod tym względem pozytywnie niemal w 90 proc. przypadków. Reakcja na raport będzie prawdopodobnie zależała głównie od dwóch tematów: braku dalszych opóźnień debiutu Blackwell, a przede wszystkim rewizji forward guidance. Gdyby te były ujemne, żadne niespodzianki za II kwartał 2024 r. nie wystarczą, by nie doszło do spadków. Niestety rewizje nakładów inwestycyjnych czterech głównych klientów Nvidii, odpowiadających za 40 proc. jej przychodów (Microsoft, Meta, Amazon, Alphabet), dają w tej kwestii sygnał ostrzegawczy.