W wielu wypadkach odwróciła się sytuacja z końcówki minionego tygodnia, kiedy inwestorzy pozbywali się aktywów uznawanych za ryzykowne, pogrążając kurs euro względem dolara i walut rynków wschodzących. Wczoraj dla odmiany znów pojawił się apetyt na ryzyko. Na początku dnia kurs euro znalazł się poniżej 4,04 zł, podczas gdy w piątek wieczorem przekraczał 4,10 zł. Popytowi na naszą walutę towarzyszyło mocne odreagowanie na rynkach akcji.
Pytanie, czy to już koniec zawieruchy. Odpowiedź na nie zależy od tego, czy inwestorzy znów zaczną zmieniać zdanie, gdy już opadną pierwsze emocje wywołane porozumieniem w sprawie problemów krajów PIIGS. Nie ma wątpliwości, że problemy te nie zostaną rozwiązane z dnia na dzień (nie mówiąc już o kosztach akcji ratunkowej) i jeszcze nieraz będą zapewne wywoływały nerwowość na rynkach.
Przedsmak tego widać było wczoraj na rynku eurodolara. Po południu kurs EUR/USD znów zaczął spadać (po godz. 18 wynosił 1,285, wobec dziennego maksimum na wysokości 1,309). Trwający od miesięcy trend spadkowy EUR/USD niełatwo zmienić.