Jeżeli uzupełnić ten obraz o inne prestiżowe porażki, to nic dziwnego, że inwestorzy zaczęli się zastanawiać, na ile realne będzie przeforsowanie przez prezydenta tak ważniej z punktu amerykańskiej gospodarki reformy podatkowej czy wzrostu wydatków na infrastrukturę. To o tyle ważne pytanie, że w sporej mierze zapoczątkowana w listopadzie 2016 r. powyborcza fala hossy bazowała na przekonaniu, iż Trump gładko zrealizuje wiele z obietnic przedwyborczych, co wesprze gospodarkę.
Ten strach o skuteczność Trumpa trafił na podatny grunt. Po czteromiesięcznym rajdzie amerykańskie indeksy były już mocno wykupione. W przypadku S&P500 i DJIA kumulację rynkowego optymizmu mieliśmy na początku marca, na Nasdaq po posiedzeniu Fedu. Dlatego prawdopodobnie korekta na Wall Street i tak miałaby miejsce niezależnie od okoliczności. Być może byłaby krótsza i bardziej dynamiczna. Tymczasem zapowiada się na to, że jeszcze potrwa. Na wykresach dziennych wszystkich trzech indeksów pojawiły się sygnały sprzedaży. Można oczekiwać, że realizacja zysków przeciągnie się do minimum pierwszej połowy kwietnia, gdy wystartuje kolejny sezon publikacji wyników. Tym bardziej że do tego czasu prezydent Trump, żeby zatrzeć obecne złe wrażenie, powinien przygotować się już do ofensywy ws. systemu podatkowego, co ponownie da nadzieje inwestorom. Innym tematem, który może dodatkowo przyczynić się do poprawy nastrojów na Wall Street, będzie mocno tracący w marcu dolar, co zwiększy oczekiwania na lepsze wyniki eksporterów i gospodarki.
Gorsze nastroje spychają w dół też GPW. WIG20, który jeszcze w połowie miesiąca atakował 2300 pkt, osiągając poziom docelowy dla zwyżek, jaki wyznacza wyrysowana w 2016 r. roczna formacja podwójnego dna, teraz musi walczyć o obronę wsparcia na 2200 pkt. Prawdopodobnie to się nie uda i strona popytowa będzie musiała cofnąć się do 2100–2150 pkt, gdzie nastąpi przeorganizowanie sił. Stamtąd, po krótszej lub dłuższej konsolidacji, ma szansę rozpocząć się kolejny atak, który w okolicach czerwca zakończy się ponownym testem poziomu 2300 pkt. Bo hossa, i w Warszawie, i w Nowym Jorku, jeszcze się nie skończyła. Wprawdzie paliwa jest mniej, a na horyzoncie czai się sporo ryzyk, ale te w pełni ujawnią się najwcześniej za kilka miesięcy.