Nawiązanie do daty ostatniego znaczącego spadku WIBOR ma znaczenie o tyle, że większość obligacji korporacyjnych w portfelach funduszy ma oprocentowanie zmienne, oparte właśnie na WIBOR, i te, których kupony ustalane są co trzy miesiące, weszły już w nowe okresy odsetkowe. Ale sam WIBOR po raz pierwszy spadł istotnie na początku marca, zatem również obligacje oparte na WIBOR6M otrzymały już nowe, niższe oprocentowanie. Nowe emisje – choć zaczęły się pojawiać w ostatnich tygodniach coraz częściej – nie są w stanie zrekompensować funduszom spadku zysków odsetkowych, ponieważ jest ich zbyt mało, by przebudować przy ich pomocy całe portfele, nawet jeśli rynek pierwotny oferuje dziś wyższe marże niż przed pandemią. Średnie oprocentowanie portfeli obligacji korporacyjnych jest zatem niższe niż kilka miesięcy temu i teoretycznie stopy funduszy obligacji korporacyjnych powinny być niższe.
Tymczasem dzieje się wręcz odwrotnie. Średnia stopa zwrotu wypracowana przez fundusze tego typu wyniosła w ostatnich trzech miesiącach 1,34 proc., co – gdyby te wyniki były możliwe do powtórzenia w kolejnych trzech kwartałach – dawałoby średnio 5,36 proc. rocznie, a pięć najlepszych funduszy zarobiłoby 8,5–10,5 proc. w skali roku. Jak to możliwe?
Krajowe korporacyjne, tylko z nazwy
Tajemnica tkwi w składzie portfeli poszczególnych funduszy. Najlepszy w naszym zestawieniu Santander Prestiż zanotował wprawdzie spadek średniego ważonego oprocentowania części korporacyjnej z 3,66 proc. do 3,25 proc. między grudniem 2019 r. i czerwcem 2020 r., ale obligacje oparte o WIBOR stanowiły w jego przypadku 34,5 proc. aktywów (na koniec czerwca; na koniec grudnia było to 26,8 proc.). 42,9 proc. portfela fundusz ulokował wprawdzie w obligacjach klasyfikowanych jako korporacyjne, ale były to papiery zagranicznych emitentów. W ich przypadku wpływ spadku WIBOR na oprocentowanie jest oczywiście nieistotny, a znacznie większe znaczenie mają bieżące notowania – zagraniczne papiery przynajmniej w części notowane są na płynnych rynkach obligacji. Co prawda wyceny te poddały się w marcu znaczącej przecenie, ale w II kwartale ich notowania systematycznie rosły i trend ten był kontynuowany w wakacje. Dość wspomnieć, że efektywna rentowność papierów high yield spadła w USA do 5,3 proc., z 11,4 proc. pod koniec marca, i jest w zasadzie równie nisko, co przed pandemią. Przecena wywołana Covid okazała się niczym więcej niż okazją do zakupów przecenionych w panice aktywów.
Z kolei fundusz Ipopemy dobre wyniki zawdzięcza sporej domieszce obligacji skarbowych (prawie 30 proc. aktywów na koniec ub.r.) i niewielkim rozmiarom, co pozwoliło na sporą elastyczność. Najlepszy z funduszy Avivy oraz fundusz Millennium także korzystały na wycenach, przy czym ten ostatni inwestował głównie w papiery krajowych podmiotów, zagraniczne były zaledwie przyprawą portfela. Stopa zwrotu z ostatnich miesięcy musiała więc pochodzić z wyceny posiadanych papierów. Warto zatem dodać, że również na Catalyst obligacje są drogie (tj. ich rentowności są niskie) jak nigdy wcześniej.
Na ile można liczyć?
Przewidywanie przyszłości nigdy nie było łatwym zajęciem. Kilka dni temu (przed danymi o spadającym tempie inflacji) można było sądzić, że wyniki funduszy obligacji korporacyjnych skazane są na stagnację – niski WIBOR uniemożliwi poprawę zysków z naliczanych odsetek. Choć posiadane przez fundusze papiery weszły już w nowe okresy odsetkowe, to nie w każdym przypadku spadek oprocentowania został już zakończony. Papiery, które nowe kupony otrzymały np. w maju, w listopadzie znów będą miały obniżane oprocentowanie. A w dodatku przy rocznych stopach zwrotu trzeba odczekać cały rok, nim obniżone kupony ujawnią pełnię swego oddziaływania na portfele. Generalnie można się spodziewać, że średnie oprocentowanie portfeli spadnie o ok. 1,4 pkt proc. w porównaniu z grudniem 2019 r., ale minie jeszcze dziewięć miesięcy (od dziś), nim cały ten proces zostanie uwzględniony w naliczanych odsetkach i w cenach obligacji.