Mieliśmy rozmawiać o rynku mieszkaniowym po sierpniu przez pryzmat danych makroekonomicznych, ale doszło do naruszenia naszej przestrzeni powietrznej przez drony. To kolejne otrzeźwienie, że wojna na Ukrainie trwa od 2014 r., a zachodnie miasta tego kraju są regularnie ostrzeliwane. Pojawiły się pytania, czy pas wschodni w Polsce może stać się miejscem unikanym przez osoby szukające lokalu do wynajęcia czy zakupu – a mamy tam trzy mocne, licząc aktywnością deweloperów, ośrodki: Białystok, Lublin i Rzeszów.
Drony spadły głównie na Lubelszczyźnie. Wojna, szczególnie od momentu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 r., jest znacznie intensywniejsza dla świadomości mieszkańców tego regionu niż Polski środkowej i zachodniej. Po drugie, drony spadały poza dużymi miastami, w rejonach słabiej zurbanizowanych.
Lublin i Rzeszów to na pewno ciekawe mieszkaniowe rynki drugoligowe. Lublin od dawna jest silnym ośrodkiem na ścianie wschodniej i ludność ukraińska i białoruska mieszka tam nie od kilku lat, tylko znacznie dłużej.
Rzeszów jest jednym z miast, które w ostatnich latach miało największą liczbę mieszkań i domów budowanych w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców. Przeżywa rozwój nie w związku ze zwiększeniem liczby ludności ukraińskiej w momencie wybuchu pełnoskalowej wojny, tylko raczej ze względu na napływ wojsk amerykańskich i rolę lotniska.
Pod względem cen mieszkań Lublin i Rzeszów zajmują dolną część tabeli, są wyraźnie tańsze niż Szczecin, który wyznacza górny zakres. Ceny rzeszowskie, lubelskie, a także białostockie, jeśli chodzi o rynek pierwotny, nie są zatem cenami, które mają dużą przestrzeń do tego, żeby być niższymi – a to z powodu kosztów budowy. Co prawda te koszty – materiałów budowlanych i wykonawstwa – przestały rosnąć, ale gwałtownego spadku nie ma i nie będzie. W związku z tym nie należy się spodziewać bardzo gwałtownych zmian na rynku spowodowanych tymi ostatnimi wydarzeniami – o ile nie dojdzie do eskalacji.