Według danych Biura Informacji Kredytowej w kwietniu wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe była niższa o 16,2 proc. rok do roku. Liczba ubiegających się o pożyczkę wyniosła prawie 21 tys., o 26,5 proc. mniej rok do roku. Średnia wartość wnioskowanego kredytu wyniosła 383 tys. zł, o ponad 8 proc. więcej rok do roku.

Jak zaznaczył Waldemar Rogowski, główny analityk Grupy BIK, symptomem trwałej poprawy nastrojów będzie dopiero dodatni odczyt indeksu, potwierdzający, że w danym miesiącu złożono zapytania na wyższą kwotę niż rok wcześniej.

Czytaj więcej

W hipotekach nie widać odbicia

- Obecnie warto przede wszystkim śledzić zachowanie dwóch komponentów składowych BIK Indeksu Popytu na Kredyty Mieszkaniowe, tj. liczbę osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy oraz średnią kwotę wnioskowanego kredytu – wskazał Rogowski. - Obniżenie wymagań co do wartości bufora na stopę procentową spowodowało wzrost zdolności kredytowej, który widoczny jest we wzroście średniej kwoty wnioskowanego kredytu, która w porównaniu do marca 2023 r. wzrosła o 2,8 proc. i jest rekordową kwotą w historii indeksu. W obecnej sytuacji rynkowej wskaźnikiem, który najlepiej pokazuje bieżącą sytuację popytu na kredyty mieszkaniowe, jest liczba osób wnioskujących. W tym aspekcie kwiecień br. przyniósł, co prawda spadek (o 6 proc.) liczby wnioskujących o kredyt mieszkaniowy w relacji do marca br., ale przy czterech dniach roboczych mniej. Gdyby przeliczyć liczbę wnioskodawców na dzień roboczy to w kwietniu mielibyśmy wzrost w relacji do marca o 13,7 proc. Reasumując można już powoli mówić, że wiosenne słońce roztopiło lód, który zmroził popyt na kredyty mieszkaniowe, co pozwala z pewnym optymizmem patrzeć na rynek kredytów tym bardziej, że w lecie zostanie mu podany steryd w postaci rządowego programu kredytu na 2 proc. – podkreślił.