Początek tygodnia, który na rodzimym rynku finansowym będzie krótszy z uwagi na środowe święto, powinien przynieść dość ograniczone wahania polskiej waluty. Sprzyjać temu będzie oczekiwanie na jutrzejsze dane o lipcowej inflacji CPI w Polsce. Rynek prognozuje, że wzrośnie ona o 2,4 proc. rok do roku, wobec 2,6 proc. w czerwcu. Dane te będą miały podstawowy wpływ na kształtowanie się oczekiwań odnośnie przyszłych kroków monetarnych podejmowanych przez Radę Polityki Pieniężnej.
Oczekiwania spokojnego dnia można budować również w oparciu o spodziewane dość umiarkowane wahania eurodolara. Para ta już drugi dzień pozostaje w konsolidacji 1,3650-1,3700 dolara, która znajduje się tuż powyżej dolnego ograniczenia znacznie większej konsolidacji 1,3625-1,3840 dolara. Póki co, pomimo że dziś zostaną opublikowane dane o sprzedaży detalicznej w USA, to nie jest to jeszcze zapowiedź szybkiego wybicia eurodolara, co mogłoby stać się pretekstem do silnych zmian na USD/PLN i EUR/PLN. Globalni gracze, jeżeli tylko nie napłyną żadne niepokojące informacje z przeżywającego kryzys amerykańskiego rynku kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku, z decyzjami inwestycyjni powinni bowiem wstrzymać się do publikowanych we wtorek i środę danych o lipcowej inflacji w USA.
Dziś o godzinie 14-tej Narodowy Bank Polski opublikuje raport o saldzie na rachunku obrotów bieżących. W czerwcu oczekiwany jest deficyt na poziomie 803 mln EUR, wobec 1,2 mld EUR deficytu w maju. Im większy deficyt, tym gorzej dla złotego. I odwrotnie. Przynajmniej teoretycznie. Bowiem brak zdecydowanej reakcji na publikowane w poprzednich miesiącach dane, stawia pod znakiem zapytania ewentualny wpływ dzisiejszych danych.
Marcin R. Kiepas