Doczekaliśmy się. W tym tygodniu w końcu doszło do testu poziomu majowego dołka. Przynajmniej na rynku terminowym. Na razie popyt sobie radzi i nie dopuszcza do przełamania przez ceny tej bariery. Zakończenie?tygodnia notowań w pobliżu newralgicznego poziomu będzie nam przypominało, że walka jeszcze nie jest skończona, choć kilka czynników wskazuje na to, że podaż nieszczególnie się przykłada, a tym samym strona kupujących ma szansę na sukces.

Tak jak ten tydzień, tak i następny zależeć będzie od tego, jak?potoczą się losy walki w okolicy wsparcia. Przed rozstrzygnięciem nie ma co zgadywać. Podaż ma nadal szansę. Wprawdzie ilość rzucanych na rynek papierów nie jest duża, to jednak popyt nie spieszy się z poważniejszym odbiciem. Pierwszą fazę testu przeżyliśmy już w środę. Niskie otwarcie sprzyjało niedźwiedziom, ale akcja się nie powiodła. Zabrakło chęci do ataku. Wydawało się, że popyt ma dogodną okazję do kontrakcji, ale taka się nie pojawiła.

Nie udało się kupującym podnieść cen choćby nad poziom wtorkowego szczytu. Zamiast tego mieliśmy kolejną falkę wyprzedaży w czwartek. Piątkowe notowania to na początku niby-odbicie, które później zastąpione zostało niby-spadkiem. Ten jednak był zbyt mały, by sprowadzić ceny pod poziom środowego dołka. Przeciw niedźwiedzim pozycjom przemawia mała podaż w chwili testu. Tu nie widać poważnej determinacji, jakiej należałoby oczekiwać w chwili ataku na istotny poziom.

W trakcie ostatnich minut wczorajszej sesji pojawiła się wiadomość o niższym od prognoz wskaźniku nastrojów konsumentów. Spadły wprawdzie oba subindeksy, ale znacznie mocniej obniżyła się wartość składowej obrazującej oczekiwania co do przyszłości. To już drugi z rzędu taki odczyt. Nie jest on szczególnie zaskakujący, bo sugerowały taką możliwość inne czynniki. Pogorszenie nastrojów jest oczekiwaną korektą zbyt dużego skoku optymizmu wynikającego z nadziei na szybką poprawę sytuacji makro.?Ta się szybko poprawiać nie będzie, a rynek pracy wręcz nadal będzie się osłabiał.

To musiało zostać skorygowane. Nie przypuszczam jednak, by ten spadek miał sprowadzić wskaźnik w okolice dołka. Tak nisko, jak było w listopadzie (wskaźnik ogólny) lub lutym (subindeks oczekiwań) już raczej nie będzie.