Wydarzeniem wczorajszej sesji był na pewno kolejny rekord trwającej w tym roku tendencji wzrostowej. Nowe szczyty potwierdzają słuszność wcześniej podjętej decyzji o pozytywnym nastawieniu do rynku oraz niezmienianiu jej w trakcie ostatnich tygodni. Cierpliwość popłaca. Poza czysto rynkowym aspektem mamy także wydarzenie związane ze sferą makro. O 10.00 opublikowano dane dotyczące lipcowej dynamiki sprzedaży detalicznej oraz wysokości stopy bezrobocia.
Sytuacja na rynku pracy okazała się dobrze przewidziana przez analityków. Oczekiwano, że stopa bezrobocia wyniesie 10,8 proc. i faktycznie tyle wyniosła. Rację miał też resort pracy i polityki społecznej, który w poniedziałek zasugerował, że właśnie z taką stopą będziemy mieli do czynienia. O ile tu się udało, to analitycy zupełnie minęli się ze swoimi prognozami z tym, co miało miejsce w handlu detalicznym. Okazało się, że prognoza niewielkiego wzrostu o 0,7 proc. była zdecydowanie zaniżona. Faktycznie bowiem w lipcu zanotowano wzrost sprzedaży o 5,7 proc. Zaskoczenie jest tym bardziej znaczące, że wartośćfaktycznie niemal trzykrotnie przewyższyła maksimum z ankiety przeprowadzonej wśród analityków przez ISB (najwyższa prognoza mówiła o wzroście o 2,0 proc.).
Dane zasługują na wspomnienie z dwóch powodów. Po pierwsze, przekroczenie prognoz wskazuje na to, że na poziomie konsumpcji sytuacja nie jest dramatyczna. Zwłaszcza ciekawie wygląda połączenie tych danych z wcześniej opublikowaną wiadomością o mocniejszym niż oczekiwano wzroście płac. Obie publikacje są kolejnymi czynnikami, które będą hamowały gołębie zapędy Rady Polityki Pieniężnej. Obniżki stóp we wrześniu chyba spodziewać się nie należy.
Drugi powód, który sprawia, że wczorajsza publikacja była ciekawa, to początkowy brak reakcji na dobre dane na rynku akcji. Złoty po wiadomości umocnił się (choć trzeba przyznać, że skala ruchu nie była duża), ale rynek akcji stał w miejscu. Wyglądało na to, że zaskoczenie było tak duże, że doszukiwano się w tych danych haczyka. Dopiero po jakimś czasie ceny zaczęły rosnąć, by w konsekwencji doprowadzić do wyznaczenia nowych rekordów tegorocznego wzrostu. Te rekordy sprawiają, że analiza sesji jest dziecinnie prosta – skoro są rekordy, to nie ma powodu, by cokolwiek zmieniać. Trzymamy się trendu.