Przebieg notowań nie należał do nazbyt ciekawych. Kontrakty ruszyły od zwyżek. Zatem już na starcie wiadomo było, że rynek świetnie sobie poradził z ogłoszoną wiadomością o planach związanych z budżetem na przyszły rok. Już wcześniej część ekonomistów sugerowała podobną wielkość deficytu, ale nie wiadomo było, jak do sprawy podchodzi rynek jako całość. Reakcja rynku akcji z pewnością była pochodną spokoju, a nawet lekkiego umocnienia się złotego w notowaniach porannych. W końcu to rynek walutowy jest bardziej wyczulony na dane makro, a więc to właśnie tu reakcja inwestorów była najbardziej wiarygodna. Skoro więc złoty okazał stabilność, to nie było powodu, by ceny akcji miały spadać.
Niezły początek to także oddalenie się od poziomu wsparcia. Tym samym możliwość testu oddaliła się. Prawdę mówiąc, jego test wydawał się wątpliwy już na starcie sesji. Nie chodzi tylko o sam wzrost cen, ale także fakt, że wczoraj nie działały rynki amerykańskie, a to nie sprzyja aktywności. Ta może pojawiłaby się, gdyby wieść o deficycie zaskoczyła większą liczbę graczy. Skoro tak się nie stało, to kolejnych czynników sprzyjających aktywności już nie było. Należało się więc liczyć z konsolidacją i niskim obrotem. To nie były warunki dla niedźwiedzi do przeprowadzenia akcji. Efekt widać na wykresach.
Ceny wzrosły i ponownie są ponad 100 pkt. nad wsparciem. Także i dziś przełamania wsparcia nie należy oczekiwać. Prawdę mówiąc także kontynuacja wczorajszej zwyżki stoi pod znakiem zapytania. W końcu dokonała się ona na niskim obrocie, a więc nie pozwala na budowanie optymistycznych scenariuszy. Byków przy pozycjach trzyma fakt niepokonanych wsparć. Z pewnością nie jest to siła kupujących, bo tej wczoraj nie było. Wykonanie mocnego ruchu na małym obrocie nie jest czymś, czym można się szczycić.
Warto odnotować, że wczorajszym wzrostem cen przerwana została sekwencja ośmiu z rzędu sesji, na których poziom zamknięcia znajdował się pod poziomem otwarcia. Wczoraj w końcu pojawiła się biała dzienna świeca.