Sezon publikacji raportów za I kwartał tego roku przez amerykańskie spółki ruszy na dobre w poniedziałek. Tradycyjnie za jego początek uważa się dzień, w którym wyniki przedstawia producent aluminium Alcoa. Analitycy przewidują, że w minionych trzech miesiącach koncern poprawił wyniki na fali rosnących cen surowców. Po stracie blisko 500 mln USD w I kwartale 2009 r. tym razem zarobił przypuszczalnie 112 mln USD netto (321,4 mln zł).
Zdecydowana poprawa wyników jest prognozowana dla niemal wszystkich spółek objętych szerokim indeksem S&P 500. Pod pewnym istotnym względem Alcoa się jednak wyróżnia: jej akcje od początku roku straciły ponad 9 proc., podczas gdy S&P 500 zyskał około 7,6 proc. W efekcie, jeśli aluminiowy gigant spełni lub przebije oczekiwania analityków, jego notowania zapewne się odbiją. Tymczasem szeroki rynek w dużej mierze zdyskontował już oczekiwaną poprawę wyników spółek, więc sezon ich publikacji nie będzie koniecznie paliwem dla dalszych zwyżek.
[srodtytul]Powtórki z IV kwartału nie będzie[/srodtytul]
Ostatnie trzy miesiące 2009 r. były dla amerykańskich spółek okresem odrodzenia. Po czterech kwartałach pogarszających się wyników po raz pierwszy nastąpiła wówczas ich poprawa. I to spektakularna, bo firmy objęte indeksem S&P 500 łącznie zarobiły w IV kwartale 2009 r. 158 mld USD netto, po stracie 161 mld USD rok wcześniej. Kołem zamachowym tych zwyżek były głównie instytucje finansowe, które rok wcześniej notowały rekordowe straty.
Jak wynika z danych agencji Bloomberga, analitycy spodziewają się, że w I kwartale zyski spółek z S&P 500 w przeliczeniu na akcję średnio wzrosną o ok. 30 proc. rok do roku. W zależności m.in. od metod uśredniania zysków, inne firmy analityczne mają nieco odmienne oczekiwania. Thomson Reuters oczekuje, że wyniki zwiększą się o 37 proc. (długoterminowa średnia to 7–8 proc.). Zacks Investment Research szacuje, że będzie to 22,4 proc. Największe wrażenie robią przewidywania agencji Standard & Poor’s, która oczekiwaną dynamikę zysków spółek waży ich kapitalizacją. W tym ujęciu, które teoretycznie najbardziej nadaje się do oceny, czy indeksy akcyjne już zdyskontowały oczekiwany wzrost zysków, wyniki mogły poprawić się nawet o 70 proc.