Traciły indeksy akcyjne (choć np. na GPW znacznie mniej niż na Wall Street, nie wspominając o Japonii), waluty rynków wschodzących, euro traciło wobec dolara i franka. Skala ruchów na większości tych rynków byłaby jednak zapewne znacznie większa gdyby nie postawa amerykańskiej Rezerwy Federalnej.
[srodtytul] Dane złe, a nawet bardzo złe [/srodtytul]
Publikowane w sierpniu dane makroekonomiczne z najważniejszych gospodarek rozczarowywały. Mowa przede wszystkim o USA, choć negatywnym zaskoczeniem były też dane o japońskim PKB (wzrost zaledwie o 0,1% q/q). Na tym tle zdecydowanie wyróżnia się niemiecka gospodarka, która rośnie najszybciej od zjednoczenia, a wzrosty indeksu Ifo sugerują, iż dobra koniunktura utrzymuje się także w trzecim kwartale. W USA jednak dane były fatalne, poczynając od rynku domów, poprzez wskaźnik aktywności, na rynku pracy kończąc.
Rynek nieruchomości zwykle był jednym z motorów ożywienia w USA. Po recesjach z początku lat 80-tych i 90-tych szybkie przyrosty liczby sprzedawanych domów i nowych budów zapewniały wsparcie budownictwu, a wyższe ceny nieruchomości wspierały konsumpcję poprzez efekt majątkowy. Ceny nieruchomości w trakcie ożywienia po wspominanych recesjach rosły w tempie ok. 5% rocznie, ale już na początku minionej dekady w tempie 10%. Obecnie ceny używanych domów są co prawda o 10% wyższe niż na początku ubiegłego roku, ale jednocześnie 10% niższe niż dwa lata temu i 20% niższe niż trzy lata temu. Tymczasem po wycofaniu ulg na zakup domów wolumeny sprzedaży obniżyły się do poziomów najniższych od 15 lat w przypadku domów używanych i w (47 letniej) historii w przypadku nowych inwestycji. To nie wróży wzrostu cen nieruchomości w najbliższej przyszłości. Dużym rozczarowaniem okazują się wskaźniki aktywności, gdyż do tej pory sektor przetwórczy był względnie silnym elementem gospodarki. Tymczasem spadek regionalnego wskaźnika z Filadelfii do poziomu najniższego od lipca 2009 roku, sugeruje, iż firmy nie pozostają obojętne na toczącą się dyskusję o ryzyku powrotu recesji.
Kluczem jest jednak rynek pracy. Bez poprawy w tym zakresie amerykańskie gospodarstwa domowe pozostaną nieufne (w kwestii ożywienia), co będzie (a w zasadzie już jest) widoczne w danych o zamówieniach czy z rynku budownictwa mieszkaniowego. Na tym etapie można zaryzykować tezę, iż efektem ubocznym bezprecedensowego pakietu stymulacyjnego w amerykańskiej gospodarce jest brak zaufania wśród firm, które czasowo zwiększyły aktywność, ale nie traktowały poprawy jako trwałej i nie decydowały się zwiększać zatrudnienie, które przecież niedawno masowo obniżały. Tym samym doprowadziły do wyhamowania ożywienia.