Niezależnie, co by się nam nie podobało, to póki nie pojawi się przesłanka za tym, by już o przewadze popytu nie mówić, trzeba się trzymać założenia, że „zachwyca, nawet jak nie zachwyca”.

Wątpliwości co do wczorajszego wzrostu i rekordów można byłoby mnożyć, począwszy od tego, że na początku sesji wzrost cen wynikał z ucieczki posiadaczy krótkich pozycji, a skończywszy na fakcie, że indeks bił rekordy głównie za sprawą wzrostu cen KGHM, PKN i Lotosu. Pozostałe spółki się nie wysilały. Nie wysilały, bo nie miały powodu, a historyczne rekordy w notowaniach miedzi i wzrost ceny ropy naftowej nie pozostawiały wyboru. Nasz rynek jest od surowców w dużej części uzależniony i jeśli te zyskują, to zyskuje i rynek. Oczywiście, jeśli inne papiery nie przeszkadzają, a wczoraj akurat nie bardzo przeszkadzały. To działa w obie strony. Słabość na rynku surowców odbija się słabością wskaźnika WIG20.

Do wątpliwości zaliczyć można także fakt, że po południu popyt był zbyt słaby, by utrzymać ceny na poziomach rekordowych. Poziom zamknięcia jest niższy od tego, co było wyznaczone 9 lis-topada. Czy to porażka popytu?

To zbyt duże słowo, ale z pewnością nie buduje zaufania do wzrostu cen.Warto sobie jednak zadać pytanie, czy rynek ma się zachowywać tak, by budować pewność dalszej zwyżki? Gdyby tak było, to zaraz pojawiłoby się parcie na zakupy. Wątpliwości nie są niczym złym, o ile najważniejsze czynniki przemawiają za wzrostem. A fakty są takie, że wczoraj pojawiły się rekordy i wprawdzie po południu rynek nie wykazał się mocą, ale w relacji do ostatniego wzrostu skala spadku nie była duża. Wystarczy rzucić okiem na wykres.

Czy powrót pod poprzednie rekordy martwi? Tylko przez chwilę. Gdy się bowiem patrzy na wyskok cen na wykresie godzinowym, to wczorajsze popołudnie nie wygląda jakoś strasznie. Poza tym podaż powinna mieć miejsce na wyżycie się w postaci jakiejś korekty. Dla nas w tej chwili najważniejsze jest wsparcie znajdujące się na dołku na 2687 pkt. Póki ceny są ponad, zakładamy, że rządzi popyt. Oczywiście po cichu liczymy, że nadarzy się okazja, by ten poziom sygnalny podnieść.