Lesław Pietrewicz z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN opublikował w internetowym portalu „Gazety Wyborczej” artykuł „GPW chce być centrum finansowym. Tylko po co?” (jego skrót po prawej – red.), w którym poddaje w wątpliwość sens rozwoju GPW w kierunku „budowy centrum finansowego dla Europy Środkowej”. Autor w artykule stara się wykazać, że dotychczasowy dość powszechny w Polsce konsensus w sprawie dążenia do przekształcenia GPW w centrum giełdowe Europy Środkowej wymaga debaty. Warto zatem rozważyć argumenty za i przeciw oraz ewentualne korzyści i koszty – bądź nawet zagrożenia – dla gospodarki płynące z powstania w Polsce takiego centrum.
Podstawowym kryterium korzyści z posiadania międzynarodowego centrum finansowego powinno być przyczynianie się do wzmocnienia wzrostu gospodarczego kraju głównie w drodze zaopatrywania spółek w kapitał. Korzyści dotyczą zatem praktycznie wyłącznie sfery makroekonomicznej. W rozważaniach należałoby zatem pominąć wątek korzyści dla samej GPW i inne wątki mikroekonomiczne jako marginalne w świetle korzyści bądź strat w całej gospodarce. Jednocześnie jednak korzyść GPW jest także korzyścią dla gospodarki. Pamiętać też należy, że mówimy o korzyściach lub stratach gospodarki zarówno mierzalnych, jak i niemierzalnych, które mogą ujawnić się w dłuższym okresie.
Lesław Pietrewicz wysuwa w artykule różne wątpliwości związane z możliwością uzyskania korzyści dla gospodarki z posiadania regionalnego centrum rynków kapitałowych. Przedstawia pięć krytycznych tez, które pokrótce przedstawię i skomentuję.Pierwsza teza sprowadza się do krytyki faktu, że przy umiędzynarodowieniu giełdy rodzimi inwestorzy finansują obce spółki kosztem finansowania spółek krajowych. Takie rozumowanie można porównać do peerelowskiego zwalczania importu w imię „ochrony interesu” krajowych producentów. Polska zawdzięcza swój wzrost gospodarczy w ostatnich 20 latach kapitałowi zagranicznemu, a na GPW około jednej trzeciej inwestorów stanowi zagranica.
Oznacza to, że jest odwrotnie, niż sugeruje Lesław Pietrewicz – to kapitał zagraniczny finansuje polskie spółki. Nie ma zatem zagrożenia finansowaniem przez polski kapitał obcych podmiotów. Polska od lat jest importerem kapitału z zagranicy. Rywalizacja o względy inwestorów przebiega na płaszczyźnie atrakcyjności zwrotu z inwestycji, a nie na płaszczyźnie kraju pochodzenia kapitału. Niebezpieczne i szkodliwe dla polskiej gospodarki byłoby zamykanie się w krajowym grajdole kapitałowym. Można sobie łatwo wyobrazić przyszłość GPW, gdyby zaczęto zniechęcać spółki zagraniczne do wchodzenia na warszawski parkiet lub do pozostawania na nim. W drugiej krytycznej tezie Pietrewicz stwierdza, że na GPW „wchodzą przewartościowane spółki zagraniczne, a krajowy kapitał wskutek późniejszego urealniania wycen topnieje”. Pada tu przykład spółek deweloperskich sprzed kilku lat i aktu-alnej sytuacji na NewConnect.
W obu przypadkach można powiedzieć, że młoda polska giełda zdobywała doświadczenie, ucząc się na błędach. Można przyjąć, że nauka postępuje szybko i w przyszłości takie sytuacje będą pojawiały się sporadycznie.Trudno jest zaakceptować trzecią tezę odnoszącą się do braku „ochrony celnej rynku”: „lepsza baza analityczna ośrodków zagranicznych pozwala uzyskiwać lepsze stopy zwrotu kosztem inwestorów krajowych”. Tu ponownie pojawia się efekt uczenia się krajowych inwestorów, a ponadto działa mechanizm konkurencji prowadzący do wyrównywania się stóp zwrotu, od czego abstrahuje autor artykułu. Wyceny krajowe nie muszą być gorsze od zagranicznych ze względu na lepsze wyczucie i znajomość rynku. W Polsce działają też międzynarodowe biura maklerskie dysponujące zaawansowanymi technologiami.