Sama sesja w USA nie była za bardzo zajmująca. Dla nas ważne jest tylko to, że w trakcie sesji zanotowano spadek, który później został odrobiony. Daje to bowiem podobne wnioski do tych, które wyciągaliśmy na bazie zachowanie cen naszych kontraktów. Zmiany cen w USA wydają się potwierdzać utrzymującą się przewagę popytu.  I to w tej chwili jest najważniejsze, gdyż pozwala oczekiwać, że trwający obecnie spadek ma charakter korekcyjny, a więc wzrost cen powróci.

Dziś bykom pomagać będą publikacje danych z Japonii. Seria danych okazały się pocieszające. Wprawdzie stopa bezrobocia okazała wyższa od prognoz, wyniosła zamiast oczekiwanych 4,5 proc. jedną dziesiątą punktu proc. więcej, ale za to pojawiła się informacja o większych od oczekiwań wydatkach japońskich gospodarstw domowych, a także lepszej od oczekiwań produkcji przemysłowej. W tym ostatnim przypadku oczekiwano wzrostu w tempie 2,9 proc., a faktycznie w grudniu produkcja wzrosła o 4,0 proc. Jeśli już poruszamy temat dzisiejszych publikacji, to na uwagę zasługuje słabsza od prognoz sprzedaż detaliczna w Niemczech (oczekiwano wzrostu o 1 proc. m/m, a okazało się, że spadła ona o 1,4 proc.).

Pod względem liczby publikacji dzisiejszy dzień nie będzie zbyt obfity. Pojawi się wprawdzie stopa bezrobocia w Niemczech i strefie euro, ale nie sądzę, by miało odcisnąć piętno na poziomie notowań. Także dane o kosztach zatrudnienia z USA nie są stanie poruszyć cenami. O 15:00 pojawi się informacja o cenach amerykańskich domów w ujęciu Case-Shiller. Dopiero później zrobi się ciekawiej. Poznamy wskaźnik ISM Chicago oraz wskaźnik zaufania konsumentów. Te dwie zmienne mają już potencjał, by wpłynąć na wyceny. Na razie jednak mamy przed sobą prawdopodobnie spokojną kontynuacją korekty. Czekamy na jej zakończenie, a przynajmniej próbę zakończenia.