Jaki jest na to przepis? Autor od razu zaznacza, że droga do osiągnięcia sukcesu jest niełatwa i wymaga żmudnej pracy – to jednak wie chyba każdy, kto spróbował swoich sił na rynku kapitałowym. Co więc konkretnie oferuje Town?

Według niego, jeśli chcemy być bogaci, powinniśmy sami się nauczyć wyceniać firmę i tworzyć portfel akcji, które będą kumulowane, gdy będą one niedowartościowane. Łatwo to oczywiście napisać, ale zdecydowanie trudniej zrealizować. Autor co prawda podaje wiele kryteriów przy doborze odpowiedniego przedsiębiorstwa. Jego zdaniem powinniśmy szukać firmy z branży, którą rozumiemy, mającą trwałą przewagę konkurencyjną i prezesa, któremu można zaufać. Pytanie tylko, czy w dzisiejszych czasach jest to możliwe. Relacje wielu spółek z akcjonariuszami pozostawiają bardzo dużo do życzenia, o czym niejednokrotnie pisaliśmy na łamach „Parkietu". Zaufanie do prezesa to na naszym rynku produkt deficytowy. Na palcach jednej ręki można znaleźć przykłady szefów firm, o których inwestorzy wypowiadaliby się z szacunkiem i uznaniem.

Phil Town stara się nauczyć nas, jak inwestować. Podaje wiele przykładów zawierających dane liczbowe, tj. ceny akcji, stopy zwrotu, zyski przypadające na jedną akcję. Mają one służyć jako przykłady, na których inwestorzy mają się uczyć samodzielnych analiz. Autor przekonuje, że książka ta zmieni naszą finansową przyszłość – „zamiast być ubogim emerytem, staniesz się osobą zamożną" – czytamy. Czy aby jednak nie zaczyna się tak większość książek poświęconych zarabianiu pieniędzy na giełdzie?