W czwartek było podobnie. Akcja podaży ostatecznie się nie powiodła. Skoro dwukrotnie nic z tego nie wyszło, to może czas na odbicie? To jest całkiem prawdopodobne, choć popyt powinien pokazać coś więcej niż pocieszającą końcówkę.

Przed południem pojawiła się informacja o produkcji przemysłowej w strefie euro. Rzadko dane z eurolandu wpływają na poziom wycen akcji w Warszawie, ale tym razem zostały zignorowane również przez uczestników rynków europejskich. Także w notowaniach euro nie widać było reakcji, choć publikacja okazała się słabsza od oczekiwań i można było to uznać za niespodziankę. Skoro jednak w tym samym dniu mieliśmy dane o sprzedaży detalicznej w USA, to brak reakcji na dziwi już mniej. Wyczulenie rynków na informacje o aktywności amerykańskich konsumentów jest zdecydowanie większe. Tym bardziej że znajdujemy się w wyjątkowym okresie, w którym dane mają potencjalnie ważyć na możliwej decyzji o ograniczaniu skupu aktywów przez Fed. Osłabienie na Wall Street tłumaczy się właśnie obawami uczestników rynku akcji, że taka decyzja mogłaby zapaść już w przyszłym tygodniu. Za takim rozumowaniem stoi konstatacja, że ostatnie porozumienie w sprawie budżetu ma faktycznie znieść jeden z czynników ryzyka dla takiej decyzji.