Podwójna interwencja sprzed tygodnia ? banków centralnych w obronie euro i rządu USA na rynku ropy ? zdołała jak dotąd uratować koniunkturę na głównych zagranicznych rynkach. Nam to, niestety, nie pomogło, zresztą momentami rynek wyglądał tak, jak gdyby nic nam już nie mogło pomóc. Przed tygodniem uzależniałem możliwość spadku WIG poniżej poziomu 17 600 od ewentualnego przełamania linii 6-letniego trendu hossy testowanej obecnie przez S&P500. Tymczasem rynki w USA jeszcze się bronią, a ostatnia reduta obrony ?byków? na naszej giełdzie ostatecznie padła i teraz obsadzona jest już przez ?niedźwiedzie?, tworząc istotny opór. Następna ?oczywista? linia obrony przebiega dopiero powyżej 14 000 pkt. (minimum z października ub.r. i linia 5,5-letniego trendu wzrostowego).WIG spada już od ponad 26 tygodni. Największa korekta w tym czasie wyniosła 9%. Równie uporczywy spadek nie przerwany istotną zwyżką WIG miał miejsce na GPW jedynie raz (w 1992 roku). Nie da się ukryć, że inwestorzy, którzy dokonywali zakupów w trakcie kwietniowo-majowej paniki licząc na ?typowe? 20-proc. odreagowanie (?letnią zwyżkę?) i nie zrealizowali skromnych zysków w lipcu, znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Można już tylko właściwie liczyć na to, że władze finansowe w USA nie są zupełnie zainteresowane załamaniem na Wall Street przed listopadowymi wyborami prezydenckimi w tym kraju, i zrobią wiele, by przynajmniej odwlec realizację najgorszych scenariuszy.
Wojciech BiałekSEB TFI S.A.