Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci na wykresie S&P 500 pojawiło się około 30 tzw. weekly bullish gaps. Jak pokazuje historia, prawie wszystkie z nich zostały domknięte. Jedynie przypadek z 1982 r. jest od tej reguły wyjątkiem. Ponad 40 lat temu, na samym dnie średnioterminowej korekty, pojawiło się tygodniowe okno. Jego szerokość wynosi jedynie 0,01 pkt, co daje do myślenia, czy taka luka także powinna być brana pod uwagę. W praktyce psuje statystykę, gdyż bez tego przypadku sprawdzalność teorii magnetyczności luk hossy wynosiłaby 100 proc.

W ostatnich dekadach wszystkie niedomknięte okna hossy, powstałe na wykresach tygodniowych, ściągnęły indeks S&P 500 do siebie. Krach z tego roku jest idealnym przykładem tego, jak działa to zjawisko. 7 kwietnia 2025 r. benchmark szerokiego rynku zatrzymał się na wysokości 4835 pkt. Kilka oczek poniżej styczniowej wyrwy punktowej z ubiegłego roku. Aż 300 sesji zajęło niedźwiedziom posprzątanie po bykach. Luka została domknięta, spadki się skończyły.

Innym przykładem magnetyczności tygodniowych luk hossy dla indeksu S&P 500 są wydarzenia z sierpnia 2024 r. 5 sierpnia benchmark zakończył korektę. Rynek przestał spadać dopiero wtedy, kiedy udało się domknąć tygodniową lukę hossy powstałą w maju. Wówczas baribale potrzebowały nieco ponad 60 sesji na uregulowanie zobowiązań.

W piątek (godzina 15.30) S&P 500 miało wciąż otwarte okno przy 5720 pkt. Zatem wnioski nasuwają się same. Pytanie tylko kiedy?