Bo zderzają się trzy potężne zjawiska: właściciele z nierealistycznymi oczekiwaniami, brak przygotowania do sukcesji i ostrożność kupujących wynikająca z nowych warunków makroekonomicznych. Mówi się, że dobra firma sprzeda się sama. To mit. W rzeczywistości dobre firmy bardzo często się nie sprzedają – właśnie dlatego, że są za dobre w oczach właściciela, a za drogie w oczach kupującego.
Punkt wyceny zależy od punktu siedzenia
Polski rynek fuzji i przejęć (M&A) przypomina czasem scenę z komedii pomyłek. Sprzedający widzi w swojej firmie skarb, a kupujący – zestaw problemów do naprawy. Spotykają się przy stole negocjacji: jeden wyobraża sobie górę pieniędzy za sprzedaną spółkę, drugi widzi ryzyka i względnie wysoki koszt kapitału. Nic dziwnego, że trudno im się dogadać co do ceny. Obecna sytuacja makroekonomiczna nadal pogłębia ten rozdźwięk – inflacja, choć niższa niż rok temu, wciąż nie wróciła do celu NBP, a stopy procentowe pozostają na relatywnie wysokim poziomie mimo niedawnej obniżki. Dodajmy do tego niepewność geopolityczną – wszystko to sprawia, że kupujący porusza się bardzo ostrożnie, a sprzedający często uparcie stoi przy swoim, jakby nadal trwały czasy hossy. Efekt? Szerokie widełki cenowe: inwestorzy chcą zbijać wyceny z powodu licznych niewiadomych, zaś właściciele obstają przy optymistycznych wycenach opartych na najlepszych scenariuszach.
Sukcesja jak z serialu (prawie)
Drugim aktem tego przedstawienia jest zmiana pokoleniowa. Wielu polskich przedsiębiorców, którzy zakładali firmy w latach 90. XX wieku, zbliża się do wieku emerytalnego. Marzą o oddaniu biznesu dzieciom, ale rzeczywistość bywa brutalna. Według raportu Pekao 80 proc. właścicieli chciałoby przekazać firmę rodzinie, lecz tylko 15 proc. potencjalnych sukcesorów wyraża taką gotowość. Często żadne z dzieci nie chce kontynuować dzieła rodziców – mają własne kariery i pasje. Jeśli potomkowie nie zamierzają przejąć sterów, trzeba szukać kupca. Łatwiej to powiedzieć, niż zrobić. Sprzedaż firmy to nie to samo co sprzedaż auta na portalu ogłoszeniowym, zwłaszcza gdy senior rodziny marzy o przekazaniu imperium niczym w serialu „Sukcesja”. Rzeczywistość jest mniej spektakularna: bez opracowanego zawczasu planu sukcesji finałem bywa próba pospiesznej sprzedaży inwestorowi zewnętrznemu.
Pierwsza poważna fala sukcesji dopiero rusza – takich historii będzie więcej.
Wycena nie zna sentymentów
Dla wielu właścicieli wycena firmy to nie liczba – to symbol ich dorobku. Dlatego oczekują, że rynek to doceni. Problem w tym, że rynek nie wycenia sentymentów – wycenia przepływy, ryzyka i skalowalność.