Rozpoczęta na początku września fala spadkowa zabrała już 13% wartości WIG i swoim zasięgiem, zarówno w czasie trwania jak i rozległości, przewyższyła lipcowo-sierpniową zniżkę. Nawet w czasie marcowego załamania rynku WIG spadł niewiele więcej, bo 17%. Gdyby użyć statystyki, to zapewne okaże się, że spadek przekroczył już oczekiwany (medialny) zasięg i czas trwania. Zatem po prostu pora już na jakąś większą korektę. Co wcale nie znaczy, że z inwestycyjnego punktu widzenia akcje należy kupować. Próba wejścia na rynek już teraz to klasyczne łapanie dołka, co naprawdę bardzo rzadko dobrze się kończy. Kupno akcji z psychologicznego punktu widzenia to bardzo trudne zadanie akurat w tej chwili. Spójrzmy na wykresy indeksów. Wszystko jedno czy WIG, czy MIDWIG, czy indeksy branżowe ? to wodospad beznadziei, różniący się tylko tempem spadku. Z makroekonomii wieści też raczej złe, bo ostatni deficyt obrotów bieżących nie najlepszy, tempo inflacji nie spada, kryzysem walutowym straszą. Za granicą słabo ? DAX w rachitycznej korekcie bessy, Nasdaq zmierza w otchłań, Dow Jones też ledwo trzyma fason. Jednym słowem, z każdego rogu kły szczerzy niedźwiedź. Dlaczego zatem jeszcze spada? Jeśli prawdziwe jest twierdzenie, że giełda dyskontuje wszystko, to dalsze spadki WIG będą poważnym ostrzeżeniem przed dalszym pogorszeniem wskaźników makroekonomicznych.
TOMASZ JÓŹWIK
Analityk Parkietu