Ostatnia w tym tysiącleciu sesja nie przyniosła istotniejszych zmian w obrazie rynku. O styczniowych ruchach rynku decydować będzie jak zwykle postawa inwestorów zagranicznych. Silny złoty i spadek rentowności bonów wskazują zaś, że większy napływ nowych środków z zagranicy na warszawski parkiet nie jest czymś nierealnym. W kilkumiesięcznym horyzoncie nie należy jednak oczekiwać rewelacyjnego zachowania rynku.

Końcówka roku to zwykle czas refleksji i podsumowań. W tym, ostatnim w tym roku, komentarzu również trudno uciec od ogólniejszej refleksji i odniesienia obecnej sytuacji do stanu rynku sprzed roku. Jeśliby za kryterium oceny przyjąć poziom indeksów, to miniony rok prawie nic nie zmienił. Jeśli jednak ocenę sytuacji oprzeć o nastroje rynku, podobieństw jest znacznie mniej. Końcówka poprzedniego roku cechowała się wielkim optymizmem, znajdującym wtedy wsparcie we wzroście produkcji przemysłowej i w pnącej się w górę giełdzie. Obecnie optymizmu tego jest znacznie mniej, a makroekonomia nie nastraja zbyt korzystnie, pomimo iż w niedalekiej perspektywie prawdopodobne jest poluzowanie polityki pieniężnej. Nie warto jednakże popadać w skrajności. Być może, podobnie jak to miało miejsce rok temu, ogólne odczucie rynku jest przesadzone. Zeszłorocznego optymizmu wystarczyło na kilka miesięcy. Podobnie może być w przypadku obecnego pesymizmu. Choć więc przewidywanie przyszłości zawsze obarczone jest skazą wróżenia, sądzę, że kondycja naszej gospodarki powinna się w przyszłym roku zacząć poprawiać, a to powinno przynieść prawdziwą hossę, czego wszystkim szczerze życzę.

Roman Sosnowski

WBK AIB Asset Management SA