Przyspieszające tempo spadków, splot negatywnych informacji oraz oczekiwania na głęboki spadek na amerykańskich rynkach doprowadził do paniki na naszym parkiecie. Powolna zniżka przekształciła się w pół godziny w gwałtowny ruch spadkowy, który zniósł indeks 10 pkt. poniżej poniedziałkowego dna. To chyba najgorsza informacja, jaka mogła nadejść po dzisiejszych notowaniach. Obroty wynoszą ponad 260 mln zł.

Nie ma wątpliwości, że dalsze losy naszego rynku w krótkim terminie uzależnione są od tego, jak zakończy się dzisiejsza sesja na amerykańskich rynkach. Otwarcie na Nasdaq wypadło 4,5% na minusie, co najlepiej świadczy o nastrojach na tamtejszym rynku. Indeks osiągnął poziom wtorkowego dna, co wystawia amerykańskich inwestorów kolejny raz na wielką próbę nerwów. Nie raz się tam jednak przekonaliśmy, jak szybko zmieniają się nastroje. Niestety w sprawie emocji trudno wiarygodnie się wypowiadać, więc próba odpowiedzi na pytanie o to, jak zakończą się notowania w USA jest tylko wróżeniem z fusów. Dlatego można nakreślić tylko możliwe scenariusze, a o realizacji któregoś z nich zadecyduje życie. Na pewno obrona na dzisiejszej sesji poziomu wtorkowego dna będzie mocnym sygnałem świadczącym, że z tamtejszym rynkiem nie jest tak źle. Przypominam, że pierwszy ruch wzrostowy może zostać zniesiony w całości. To przedłużyłoby nadzieję na możliwość zakończenia korekty całej styczniowej fali wzrostowej na poziomie około 2450 pkt. Wybicie w dół będzie oznaczać zanegowanie tego scenariusza i kontynuację spadków, co zapewne przełoży się na notowania na naszym rynku.

Krzysztof Stępień

Analityk Parkietu