Jeszcze w poniedziałek sens miało pytanie, czy nadeszła już, tak długo oczekiwana, korekta ostatnich spadków? Mimo, iż wydawało się, że odpowiedź brzmi tak, niepewnością napawał fakt, że wolumen obrotu był wyraźnie zmniejszony w stosunku do kilku poprzednich sesji. Wydawało się też, że lepsze zachowanie się zachodnich giełd będzie czynnikiem wspierającym ruch korekcyjny, choć nie wszystkie giełdy rosły równomiernie (spadający Nasdaq nie wzrósł w poniedziałek znacząco, a indeks FTSE nawet zniżkował). Wtorek okazał się prawdziwym, nie pierwszym ostatnio, dramatem. Zamiast pisać o zapełnianiu luki bessy, poziomach oporu w postaci dolnego ograniczenia przełamanego kanału trendowego oraz horyzontalnej linii na wysokości 1600 pkt., znów trzeba skupić się na tym, czy realna jest obrona poziomu 1500 pkt, czyli dna z października ubiegłego roku. Ponieważ we wtorek spadki zostały powstrzymane właśnie w tym obszarze, na razie możemy mówić (dla otuchy) o formowaniu się formacji podwójnego dna, która stanowić będzie solidną podstawę do ewentualnego średnioterminowego ruchu wzrostowego. Dalej, można liczyć na powstanie pozytywnych dywergencji na oscylatorach, w sytuacji gdyby indeks przełamał jednak twarde dno. Jeśli mimo wszystko i wtedy nie ruszy on do góry, wówczas trzeba będzie już sobie uczciwie powiedzieć, że na rynku króluje bessa i na razie nie ma sił, by na trwałe odmienić ją w hossę.

DOMINIK STAROŃ

analityk