Poniedziałek przyniósł z wolna rodzącą się poprawę nastrojów na warszawskim rynku. Mimo otwarcia na niewielkim plusie, początkowo nastroje nie były najlepsze, ale przynajmniej nie było widać zdeterminowanych sprzedających. Począwszy od godziny 11.00 WIG20 rozpoczął mozolną ale wytrwałą wspinaczkę, która zakończyła się na poziomie 1474 punktów, tj. niemal dwa procent powyżej ostatniego zamknięcia. Taki spokojny, "ciężko wypracowany" wzrost byłby bardzo dobrym prognostykiem do zahamowania (a w przyszłości może nawet odwrócenia) trendu spadkowego. Jest jednak jedno "ale". Dzisiejsze obroty dla WIG20 to zaledwie 63 procent piątkowych. Nie potwierdzają one zatem pozytywnej tendencji, niewykluczone jednak że wzrost obrotów to tylko kwestia czasu - oby tak było. Mimo wszystko można jednak powiedzieć, że mamy powody do zadowolenia bo utworzona w poniedziałek biała świeca jest już drugą w kolejności, a takiego układu nie widzieliśmy już ponad miesiąc - od 30 stycznia. Szansa na polepszenie sytuacji płynie również zza oceanu, gdzie Nasdaq po testowaniu dna na poziomie 2071 punktów zdaje się stwarzać nadzieję na poważniejsze odbicie.
Dla WIG20 bardzo ważnym poziomem, o którym pisałem w zeszłym tygodniu jest linia długoterminowego trendu wzrostowego rozpoczętego jeszcze w 95' roku. Jest to istotne wsparcie, które jak dotąd zatrzymuje dalsze spadki. Natomiast jego przebicie potwierdziłoby dodatkowo kilkuletnią formacje głowy i ramion. Liczę jednak, że w krótkim czasie do tego nie dojdzie.
Maciej Czajkowski