Szybujący eurojen także dawał o sobie znać, wspomagając wzrosty na EUR/USD. Brak wyrazistego komentarza przedstawicieli "wielkiej siódemki" odnośnie słabości japońskiej waluty posłużył za pretekst do jej dalszej wyprzedaży, choć dzisiejsze dobre dane z Kraju Kwitnącej Wiśni (produkcja przemysłowa +0,7% m/m, oczekiwano -0,2%) dały jenowi odetchnąć, zaś sytuacja techniczna nie wskazuje na dalsze dynamiczne wzrosty EUR/JPY. Nieco niższa od spodziewanej niemiecka finalna inflacja HICP (2% r/r, prognoza 2,1%) nie powinna drastycznie zaszkodzić wspólnej walucie, gdyż inwestorzy i tak są niemal pewni czerwcowego zacieśnienia polityki monetarnej.
W dzisiejszym kalendarzu należy zwrócić szczególną uwagę na dane z USA. Przewidywane dobre odczyty mogłyby nieco złagodzić negatywny sentyment wokół "zielonego". Możliwa zwyżka indeksu NY Fed Manufacturing za IV powinna być oznaką nieco lepszej sytuacji w przemyśle, choć opierając się na odczycie wskaźnika ISM dla całej gospodarki trudno tu o optymizm. Napływ kapitałów netto w lutym powinien grać na korzyść dolara, przecena na światowych rynkach kapitałowych i surowcowych sprzed 2 miesięcy ściągnęła do amerykańskiej "bezpiecznej przystani" znaczące środki, co widać było w rosnących cenach długu. Ewentualny gorszy odczyt w sytuacji, gdy rynki odwracają się od dolara może przyspieszyć ten proces. Najistotniejszą figurą dzisiaj będą jednak dane o sprzedaży detalicznej za Oceanem. Konsumpcja odpowiada za tworzenie ok. 70% PKB największej gospodarki świata, dlatego takie dane nie mogą przejść niezauważone. Analitycy spodziewają się dobrej dynamiki, ostatnie wyniki z wielkich detalistów były najlepsze od roku z uwagi na przedświąteczne zakupy, jednak optymistyczne oczekiwania mogą zostać niezaspokojone, a inwestorzy unikać będą zbyt agresywnego wchodzenia w dolary w obawie, że spodziewane jutro i w środę informacje z rynku nieruchomości mogą potwierdzić rosnące problemy w tym sektorze. W notowaniach eurodolara wciąż obserwujemy trend wzrostowy, kurs przebił ważny poziom oporu na 1,3550, nie jest wykluczone testowanie historycznych szczytów przy 1,3670 jeszcze w kwietniu, jednakże skala dzisiejszej aprecjacji wspólnej waluty powinna być umiarkowana ze względu na oczekiwanie na jutrzejsze dane o sprzedaży domów za Oceanem.
Dzisiejsze notowania złotego z uwagi na pustki w kalendarzu makroekonomicznym powinny pozostawać stabilne. Piątkowe dane o deficycie handlowym, który okazał się dwukrotnie niższy od prognoz i przyspieszająca inflacja (w marcu 2,5%, 0,1% powyżej szacunków), która osiągnęła cel NBP pozwoliły naszej walucie dobrze zakończyć ubiegły tydzień. Rynek spodziewa się podwyżki stóp w pierwszej połowie roku, zaś w RPP zaczynają przeważać jastrzębie. Mimo oporu szefa banku centralnego koszt pieniądza powinien zostać podniesiony, choć taka sytuacja nie byłaby najlepszą wizytówką dla polskiej polityki monetarnej. Weekendowe zamieszanie w koalicji budzić może lekki niepokój inwestorów, jednak dopóki nie ma realnego zagrożenia w postaci przedterminowych wyborów nie należy oczekiwać, że czynnik polityczny doprowadzi do wyprzedaży naszej waluty. Wciąż słaby jen i frank powinny pomagać złotemu, jednakże tendencja osłabiania tych walut dzisiaj powinna znacząco spowolnić. W tym tygodniu obok sytuacji na rynku międzynarodowym istotne dla złotego będą dane o inflacji PPI za III, która według prognoz powinna nieco spowolnić, podobnie jak dynamika produkcji przemysłowej. Ostatnie wyniki CPI i inne wskaźniki pokazują jednak, że pozytywny trend powinien zostać utrzymany. Poziom 2,8150 i 3,8170 (zniesienie Fibonacciego -76,4%) powinny z drugiej strony ograniczać umocnienie złotego. Dziś spodziewamy się raczej drobnego odrabiania strat przez główne waluty, których zakres wahań powinien być ograniczony do przedziałów 3,82-3,8350 i 2,82-2,8350.
Kamil Gaworecki
Makler Papierów Wartościowych