Z. Flejsner: Komentarz europejski

Kolejny dzień spadków indeksów w Europie. Wzrosły obawy, że słabe wyniki spółek nie ograniczą się do firm z USA. Nastrój zagrożenia podsycają informacje po szczycie speców od finansów krajów G7. Jeśli banki nie zdołają podnieść swojej wiarygodności, to nadal będą ciągnęły rynki akcji w kierunku minimów ze stycznia.

Aktualizacja: 27.02.2017 23:26 Publikacja: 14.04.2008 19:26

Piątkowe spadki indeksów w USA nie pozostawiały zbyt wiele marginesu dla optymistów na Starym Kontynencie. Na domiar złego Philips - największa spółka branży elektroniki użytkowej w Europie- opublikowała raport kwartalny, który mocno rozczarował inwestorów. Największym obciążeniem dla indeksów był jednak sektor bankowy. Po tym jak GE zakomunikował, że na słaby wynik finansowy wpływ miała konieczność przeszacowania aktywów, inna spółka amerykańska - bank Wachovia ogłosił poniesienie straty w I kw. b.r. w wysokości kilkuset milionów dolarów. Sama informacja nie byłaby tak niepokojąca dla branży finansowej na świecie, gdyby nie wiadomości towarzyszące publikacji wyników. Amerykanie ogłosili plan pozyskania 9 miliardów dolarów z nowej emisji.

Tym samym rynki dostały kolejny sygnał, że problemy z płynnością mogą nie ustąpić i stąd konieczność pozyskiwania dodatkowego kapitału przez cały sektor. Równolegle biegną naciski płynące ze spotkania ministrów finansów krajów G7, które odbyło się w ten weekend w Stanach Zjednoczonych. Jednym z postulatów jest wezwanie banków do uporządkowania i opublikowania pełnych danych o stratach które poniosły w związku z kryzysem na rynkach finansowych. Niektórzy z komentatorów oceniają to jako ultimatum rządów wobec lobby bankowego: "Jeśli sami nie uporządkujecie swoich spraw to my będziemy zmuszeni zrobić to za was". Został nawet określony horyzont czasowy takiego "uzdrowienia" : 100 dni. To właśnie konieczność opublikowania rozmiarów strat i obawy przed potencjalną reakcją klientów są jednym z czynników które zmuszają banki do pozyskania dodatkowego kapitału . Przy czym nie chodzi tylko o banki amerykańskie - choć to one częściej ogłaszają plany pozyskania nowych środków. Niepokój związany z dalszymi potencjalnymi odpisami "subrime" ciągnął w dół notowania Credit Suisse i UBS - momentami o prawie 3%. Na rynku niemieckim mocno tracił Deutsche Bank. W Wielkiej Brytanii HSBC.

Innym negatywnym bohaterem, który regularnie gości na czołówkach stron informacyjnych był dzisiaj British Airways. Brak widoków na rozwiązanie problemów związanych z nowym terminalem, T4 na lotnisku Heathrow sprawiły, że akcje największego przewoźnika lotniczego w Europie pogrążyły się w dalszej głębokiej przecenie. Na całym rynku panował minorowy nastrój.

Często Europejczycy na swoich rynkach bardziej emocjonalnie dyskontują wiadomości zza Oceanu niż sami Amerykanie. Tak było i dzisiaj. Co prawda kontrakty na amerykańskie indeksy wskazywały słaby start, ale ciut lepsze od oczekiwań analityków dane o sprzedaży detalicznej dostarczyły wystarczającego argumentu by popyt się ożywił. Na tyle skutecznie, że po otwarciu giełd w Nowym Jorku nastąpiła stabilizacja i skuteczne odbicie indeksów od minimów sesji. Pod koniec dnia najważniejsze indeksy giełd europejskich traciły ok. 0,7- 1%.

Niewielkim argumentem dla poprawy nastroju były dane o produkcji przemysłowej w Unii Europejskiej. Niespodziewanie wzrosła o więcej niż szacowali analitycy. W samej Strefie euro w lutym wzrosła o 3,1% r/r tymczasem prognozy oscylowały wokół 2,9%. Dane wskazują, że dynamika słabnie, ale wystarczyły by umocnić notowania euro. Warto zauważyć, że spadek produkcji odnotowano m.in. w Grecji i we Włoszech. Coraz bardziej rozwarstwia się sytuacja gospodarcza poszczególnych krajów które przyjęły euro. Duże kraje południa: Hiszpania, Grecja i Włochy odnotowują szybsze pogarszanie się wskaźników niż Niemcy czy Francja. Stawia to w mało komfortowej sytuacji władze Europejskiego Banku Centralnego. Niektóre z krajów coraz głośniej domagają się wsparcia ze strony ECB, w postaci obniżenia stóp procentowych. Bank pozostaje głuchy na te wołania.

Na przestrzeni ostatnich kilku dni wypowiedzi członków rady ECB dawały dowody na mocno jastrzębie stanowisko banku. W niedzielę Yves Mersch zapowiedział ewentualność obniżek dopiero po zbliżeniu się inflacji w Eurolandzie do poziomu nakreślonego przez cel inflacyjny - czyli 2%. Ten poziom jest obecnie mocno przekroczony, zaś drożejące surowce i żywność nie wskazują by miało się cokolwiek zmienić w tym zakresie do końca roku. W Wielkiej Brytanii, dzisiejszy odczyt inflacji w cenach producenta potwierdził silną presję inflacyjną. Analitycy oczekiwali , że wyniesie ona 0,5% m/m tymczasem w rzeczywistości sięgnęła 0,9%. Co prawda ze względu na osłabienie funta dane a Wysp nie stanowią bezpośredniego odnośnika do sytuacji w Europie, ale potwierdzają tendencję globalną.

W swojej konsekwencji koncentrowania się na inflacji, władze ECB nie ulegają nawet naciskom Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ten ostatni dopatruje się w osłabieniu dolara zagrożeń dla gospodarki całego świata i chciałby aby władze monetarne Europy podjęły podobne kroki co jej odpowiednik w USA. Biorąc pod uwagę wpływ Amerykanów na politykę MFW, można podejrzewać , że zalecenie wynikało w duże mierze z nacisków Waszyngtonu. Warto też zauważyć, że Sekretarz Skarbu USA - H. Paulson wspomniał o podjęciu wspólnych kroków dla ustabilizowania sytuacji na rynku walutowym. Europejczycy, jak na razie głośno deklarują zaniepokojenie tanim dolarem, nie widać jednak by cokolwiek robili w tej sprawie. Po weekendzie euro traciło dyskontując ryzyko interwencji, jednakże dane o produkcji przemysłowej spowodowały powrót wspólnej waluty bliżej rekordów wartości względem dolara. MFW oczekuje silnego wpływu problemów gospodarki amerykańskiej na rozwój gospodarczy poza Stanami. W Europie często nie podzielają się tego poglądu. Hiszpańskie ministerstwo gospodarki oficjalnie zanegowało czarny prognostyk MFW dla tego kraju. Zamiast 1,8% tempa wzrostu PKB przedstawionego w raporcie Funduszu, prognozują 2,4%.

Pierwsze sygnały o rzeczywistej skali przełożenia tamtejszych problemów na gospodarkę europejską powinniśmy poznać po publikacjach wyników finansowych z I kwartał, który właśnie nabiera tempa. Dyskontowanie ryzyka związanego z tymi wynikami również. Europa kończy dzisiaj spadkami i mało wskazuje by skądkolwiek miały napłynąć optymistyczne sygnały. Zarządy spółek po tej stronie Atlantyku dosyć optymistycznie prognozowali wyniki. Łatwo o rozczarowanie.

Zbigniew Flejsner

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów