Piątkowe spadki indeksów w USA nie pozostawiały zbyt wiele marginesu dla optymistów na Starym Kontynencie. Na domiar złego Philips - największa spółka branży elektroniki użytkowej w Europie- opublikowała raport kwartalny, który mocno rozczarował inwestorów. Największym obciążeniem dla indeksów był jednak sektor bankowy. Po tym jak GE zakomunikował, że na słaby wynik finansowy wpływ miała konieczność przeszacowania aktywów, inna spółka amerykańska - bank Wachovia ogłosił poniesienie straty w I kw. b.r. w wysokości kilkuset milionów dolarów. Sama informacja nie byłaby tak niepokojąca dla branży finansowej na świecie, gdyby nie wiadomości towarzyszące publikacji wyników. Amerykanie ogłosili plan pozyskania 9 miliardów dolarów z nowej emisji.
Tym samym rynki dostały kolejny sygnał, że problemy z płynnością mogą nie ustąpić i stąd konieczność pozyskiwania dodatkowego kapitału przez cały sektor. Równolegle biegną naciski płynące ze spotkania ministrów finansów krajów G7, które odbyło się w ten weekend w Stanach Zjednoczonych. Jednym z postulatów jest wezwanie banków do uporządkowania i opublikowania pełnych danych o stratach które poniosły w związku z kryzysem na rynkach finansowych. Niektórzy z komentatorów oceniają to jako ultimatum rządów wobec lobby bankowego: "Jeśli sami nie uporządkujecie swoich spraw to my będziemy zmuszeni zrobić to za was". Został nawet określony horyzont czasowy takiego "uzdrowienia" : 100 dni. To właśnie konieczność opublikowania rozmiarów strat i obawy przed potencjalną reakcją klientów są jednym z czynników które zmuszają banki do pozyskania dodatkowego kapitału . Przy czym nie chodzi tylko o banki amerykańskie - choć to one częściej ogłaszają plany pozyskania nowych środków. Niepokój związany z dalszymi potencjalnymi odpisami "subrime" ciągnął w dół notowania Credit Suisse i UBS - momentami o prawie 3%. Na rynku niemieckim mocno tracił Deutsche Bank. W Wielkiej Brytanii HSBC.
Innym negatywnym bohaterem, który regularnie gości na czołówkach stron informacyjnych był dzisiaj British Airways. Brak widoków na rozwiązanie problemów związanych z nowym terminalem, T4 na lotnisku Heathrow sprawiły, że akcje największego przewoźnika lotniczego w Europie pogrążyły się w dalszej głębokiej przecenie. Na całym rynku panował minorowy nastrój.
Często Europejczycy na swoich rynkach bardziej emocjonalnie dyskontują wiadomości zza Oceanu niż sami Amerykanie. Tak było i dzisiaj. Co prawda kontrakty na amerykańskie indeksy wskazywały słaby start, ale ciut lepsze od oczekiwań analityków dane o sprzedaży detalicznej dostarczyły wystarczającego argumentu by popyt się ożywił. Na tyle skutecznie, że po otwarciu giełd w Nowym Jorku nastąpiła stabilizacja i skuteczne odbicie indeksów od minimów sesji. Pod koniec dnia najważniejsze indeksy giełd europejskich traciły ok. 0,7- 1%.
Niewielkim argumentem dla poprawy nastroju były dane o produkcji przemysłowej w Unii Europejskiej. Niespodziewanie wzrosła o więcej niż szacowali analitycy. W samej Strefie euro w lutym wzrosła o 3,1% r/r tymczasem prognozy oscylowały wokół 2,9%. Dane wskazują, że dynamika słabnie, ale wystarczyły by umocnić notowania euro. Warto zauważyć, że spadek produkcji odnotowano m.in. w Grecji i we Włoszech. Coraz bardziej rozwarstwia się sytuacja gospodarcza poszczególnych krajów które przyjęły euro. Duże kraje południa: Hiszpania, Grecja i Włochy odnotowują szybsze pogarszanie się wskaźników niż Niemcy czy Francja. Stawia to w mało komfortowej sytuacji władze Europejskiego Banku Centralnego. Niektóre z krajów coraz głośniej domagają się wsparcia ze strony ECB, w postaci obniżenia stóp procentowych. Bank pozostaje głuchy na te wołania.