Ożywienie miałoby być zasługą m.in. skoordynowanego policy mix (czyli obniżek stóp w połączeniu z pakietem fiskalnym), a także stabilizacji, a nawet lekkiej poprawy na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Również w minionym miesiącu swoją wizję perspektyw gospodarczych przedstawił Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Eksperci funduszu zwiastują spadek PKB jeszcze w końcówce tego roku, co obniżyłoby roczne tempo wzrostu do jedynie 0,5%. W przyszłym roku wzrost powoli miałby przyspieszać, jednak w skali 12 miesięcy wzrósłby zaledwie do 0,6%. W dokumencie podkreśla się, iż na wzrost nadal negatywnie przekładać będzie się rynek budownictwa mieszkaniowego oraz bardziej napięte standardy kredytowe.
Rynki są optymistyczne...
Póki co rynek zdaje się wierzyć Bernanke. Jeśli popatrzymy na zmiany cen aktywów w kwietniu, moglibyśmy wnioskować, iż ożywienie gospodarcze już ma miejsce. Kwiecień był pierwszym w tym roku miesiącem umocnienia się dolara wobec euro, franka i jena. Umocnienie wobec euro było relatywnie niewielkie, gdyż jeszcze w ostatniej dekadzie miesiąca inwestorzy testowali po raz pierwszy poziom 1,60 na parze EURUSD. Jednakże spory wzrost wartości dolara wobec jena i franka (ponad 5% jeśli uwzględnić także długi weekend), walut preferowanych w czasie dekoniunktury (choćby z tytułu zamykania pozycji carry trade), sugerował wzrost wiary rynku w poprawę sytuacji. Ponad 5% zyskały także główne światowe indeksy giełdowe, zaś ceny surowców przemysłowych (zwłaszcza ropy, która podrożała o 14%) zachowywały się znacznie lepiej niż ceny kruszców.
...choć dane ciągle nie rozpieszczają...
Czy jest to już faktycznie dyskontowanie ożywienia? Raczej jeszcze nie. Dane makroekonomiczne sugerują, iż do amerykańska gospodarka ciągle ma problemy. Jakkolwiek PKB drugi kwartał z rzędu wzrosło o 0,6% (wielkość annualizowana), struktura wzrostu wskazuje na niekorzystne tendencje w przypadku popytu krajowego. Lepsze od oczekiwań dane o zatrudnieniu czy aktywności również nie mogą być powodem do przesadnego optymizmu - aktywność ciągle się kurczy a zatrudnienie spada. Dodatkowo dane z rynku domów są po raz kolejny gorsze niż pesymistyczne przecież oczekiwania. Wreszcie wskaźniki nastrojów konsumentów są na wieloletnich minimach sygnalizując możliwy dalszy spadek popytu.