Droga do różnorodności

Duża część spółek deklaruje, że o powołaniu w skład zarządu lub rady nadzorczej powinny decydować kompetencje, a nie płeć. Niestety, bardzo mała część stara się wdrożyć tę deklarację w praktyce, przez co wciąż utrwalana jest sytuacja, w której to płeć ma znaczenie decydujące.

Publikacja: 03.07.2025 06:00

Mirosław Kachniewski prezes zarządu SEG

Mirosław Kachniewski prezes zarządu SEG

Foto: materiały prasowe

Wszelkie statystyki bardzo brutalnie wskazują, że o ile w społeczeństwie mamy około połowy kobiet, o tyle w hierarchii zawodowej im wyżej, tym jest ich mniej. W przypadku spółek giełdowych najlepszym wskaźnikiem będzie odniesienie się do deklaracji stosowania Dobrych Praktyk Spółek Notowanych na GPW. Zgodnie z udostępnionym przez giełdę skanerem zaledwie 10 proc. spółek potwierdza stosowanie zasady 2.1. (posiadanie polityki różnorodności), a 14 proc. – zasady 2.2. (różnorodność w praktyce). Przy czym należy uzupełnić, że poprzeczka ustawiona jest dość nisko – na poziomie 30 proc. niedoreprezentowanej płci.

Większość spółek stosujących te zasady się pokrywa, z czego wynika, że ponad 80 proc. spółek nie zapewnia różnorodności w praktyce i nie ma zamiaru nic z tym zrobić. A właśnie była ku temu bardzo dobra okazja – ostatni sezon walnych zgromadzeń przed obowiązkiem wdrożenia polityk różnorodności wynikającym z unijnej dyrektywy, nazywanej Women on Boards. Przy czym ta potoczna nazwa zrobiła bardzo wiele złego, jest dość konfrontacyjna i wypacza intencję regulacji, której celem jest po prostu opracowanie polityk minimalizacji dyskryminacji. Taka polityka powinna obejmować strategię zarządzania zasobami ludzkimi, programy rozwoju kariery dla kobiet i mężczyzn oraz zasady wskazywania kandydatur i dokonywania wyboru na poziomie zarządów i rad nadzorczych, które mają na celu osiągnięcie przynajmniej 33-proc. udziału niedoreprezentowanej płci.

Rozumiem, że wcześniej spółki tego typu polityk nie miały, bo nie każdy miał dość wrażliwości, aby problem dyskryminacji dostrzec. Ale obecnie, kiedy jest on już rozpoznany, kiedy finalizowane są prace legislacyjne nad wdrożeniem obowiązkowych polityk (inna sprawa, że proces legislacyjny jest bardzo opóźniony i prowadzony w mało przejrzystym trybie), wydawałoby się, że wszystko już jest jasne i problem ten emitenci rozwiążą przy pierwszej sposobności.

W ramach SEG-u kierujemy się zasadą „co masz zrobić pojutrze – zrób przedwczoraj” i staramy się zachęcić spółki członkowskie do podobnego podejścia. Najczęściej bardzo dobrze się to sprawdza w praktyce, pozwala na rozłożenie kosztów wdrażania nowych regulacji na dłuższy okres, choć muszę przyznać, że ostatnie wolty regulacyjne na poziomie unijnym mogły zachwiać wiarę w sens takiego postępowania. W tym jednak konkretnym przypadku wdrożenie regulacji nie wiąże się z kosztami, a daje duże korzyści.

Czym bowiem ryzykuje spółka, która przyjmie politykę różnorodności władz wcześniej od innych? Po prostu wcześniej stanie się lepszą spółką, wyprzedzi inne w wyścigu o talenty. A z drugiej strony – jeśli tego nie zrobi, jeśli będzie konserwować status quo, poniesie konkretne konsekwencje biznesowe, niezależnie od rozwiązań regulacyjnych. Bo przecież jeśli kobiety stanowią połowę społeczeństwa i połowę potencjalnego zasobu pracowniczego, to łatwiej je będzie pozyskać firmom, które oferują ścieżkę awansu na sam szczyt władzy korporacyjnej, niż podmiotom, w których wyraźnie widać szklany sufit.

Drugi powód, dla którego ustanowienie jasnych, niedyskryminacyjnych procedur przy rekrutacji na najwyższe stanowiska w firmie ma kluczowe znaczenie, to kwestia różnorodności poglądów przy podejmowaniu decyzji. Jest oczywiste, że im bardziej homogeniczne gremium, tym łatwiej osiągnąć kompromis, ale ma to też swoje negatywne konsekwencje. Jeśli mamy w składzie rady nadzorczej pięciu mężczyzn w podobnym wieku o podobnej historii biznesowej, to ich poglądy na wiele spraw będą zbieżne. Ale czy w takim razie potrzebujemy ich aż pięciu? Może lepiej oddać część tych miejsc osobom, które mają inne spojrzenie na świat? Na pewno trudniej będzie wtedy wypracować wspólne stanowisko, ale na pewno będzie ono lepiej odzwierciedlać rzeczywistość.

Powodów do wdrożenia antydyskryminacyjnych procedur jest wiele, ale wskazane powyżej dwa aspekty biznesowe powinny być wystarczające. Niestety, ostatni sezon walnych zgromadzeń wykazał, że wystarczające nie są. Trudno stwierdzić, gdzie leżą przyczyny, ale wyraźnie widać, że bez przymusu regulacyjnego takie zmiany nie zostaną przeprowadzone.

A ten przymus regulacyjny wprowadzany jest w bardzo zły sposób. Choć na implementację dyrektywy mieliśmy przynajmniej 3 lata, działania legislacyjne realizowane są bardzo opieszale. W rezultacie spółki będą zmuszone wdrażać nowe regulacje pod presją czasu, co będzie bardzo negatywnie wpływać nie tylko na obszar emocjonalny, ale także na merytoryczny z uwagi na brak możliwości przeprowadzenia odpowiednich działań edukacyjnych i wdrożeniowych.

Felietony
Atrakcyjność inwestycyjna krajów azjatyckich
Felietony
Dlaczego łańcuchy dostaw mogą być zmorą dyrektora finansowego?
Felietony
Obowiązek, moda czy nowy język biznesu?
Felietony
Polska jedną z najbardziej atrakcyjnych
Felietony
Nowe szaty agencji ratingowych ESG
Felietony
Przyszłość relacji inwestorskich